czwartek, 13 października 2016

Od Hoodoo Day c.d Triss

Spojrzał na suczkę z góry do dołu.
- Co tutaj robisz? - Zapytał z lekkim oburzeniem. - Na moich terenach. - Dodał wciąż zimnym tonem.
Nie wyglądała na żądną krwi, ani tym bardziej gadatliwą osobę, w jej oku było widać błysk... Błysk mądrości, rozwagi i iskry spokoju.
- Jedno logiczne wytłumaczenie jest takie, że idąc przed siebie trafiłam na te tereny, na te miejsce, właśnie tutaj. Mimo to, nie wiem gdzie zbytnio się znajduję, ani kim jesteś. - Przemówiła bardzo spokojnie.
Pies spojrzał na nią uważnie, na jego pysku zdawał się promienieć mały uśmiech, westchnął.
- Szłaś cicho, ale nie na tyle, by cie nie usłyszeć. - Powiedział wypinając dumnie klatę.
- Też mi coś. - Prychnęła.
Samiec zaśmiał się, pokręcił łbem.
- Żartuję, rzecz jasna, twoje ruchy są bardzo precyzyjne. Proponuję ci dołączenie do sfory, nie trafiłaś tu z byle powodu, akurat w to miejsce i bez byle powodu nie natrafiłaś na mnie. - Powiedział, niby jego słowa były lekko zagmatwane, ale Triss dobrze wiedziała, o co chodzi.
Głęboko westchnęła, po czym spojrzała na Hoodoo Day.
- Dobra propozycja. - Zaśmiała się. - Mogę chociaż wiedzieć, jak Ci na imię? - Zapytała po chwili namysłu.
- Po prostu Day. - Mruknął pies.
<Triss? Nużące, wieczorne opowiadanie, udało mi się jeszcze napisać xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz