poniedziałek, 7 listopada 2016

Od Saby c.d Andrew'a

Gdy chłopak odszedł, ja jeszcze siedziałam na murku nie zbyt wiedząc, co zrobić z tym workiem pieniędzy. Pierwszy pomysł bł taki, żeby to oddać. Ale po pierwsze, to nie ja ukradłam i skąd mogę wiedzieć, że oni to zrobili? Po drugie, nie wiem nawet komu. A jeśli oddam to policji, zamkną mnie za kradzież, a sami wszystko zapewne sobie wezmą. Trzeci powód był taki, że nie mogłam zmarnować tak pięknej okazji, dlatego też schowałam przedmiot pod bluzę i wróciłam do swojego domu.
Schowałam pieniądze, zabrawszy sobie trochę. Wyszłam z domu i skierowałam się do sklepu, gdzie kupiłam nowy telefon i trochę jedzenia. Po powrocie ogarnęłam przedmiot, pochowałam rzeczy do szafek i lodówki. Dzisiaj nie poszłam na tereny Danger Dead. Gdy tylko zawładnął mną sen, postanowiłam zostać w domu i tutaj się przespać.

Stanęliśmy na przeciwko siebie. Tylko ja i on. Sami na polu. Jeden cel - walka. Na śmierć i życie? Być może. Jeśli wpierw on nie ucieknie, bo ja nie mam zamiaru się poddać. Przygotowałam się. Byłam w stu procentach gotowy, tak jak on. Wiatr był po mojej stronie. Stanęłam w odpowiedniej pozycji, po czym zmarszczyłam czoło.
- Gotowy? - zapytałam.
Skinął głową. Obydwoje ruszyliśmy w tym samym momencie odbijając się tylnymi łapami od ziemi. Skoczył na mnie, ale ja zrobiłam szybki unik. Tym samym chciałam go uderzyć tylnymi łapami, jednak on odskoczył. Ruszyłam na niego biegiem, a gdy wylądowałam na nim, chwilę się zataczaliśmy po błocie, aż mnie nie ugryzł w szyję. Cicho zaskowytałam, po czym uderzyłam go pazurami po mordzie, tym samym zostawiając ślad na jego policzku. Puścił mnie, a ja go kopnęłam tylnymi łapami. Uderzył plecami o kamień, jednak się nie poddał. Skoczył na mnie, a ja przyjęłam jego atak. Otwarłam pysk i przejechałam kłami po jego twarzy, odgryzając tym samym część jego ucha. Usłyszałam cichy jęk bólu, a następnie sam go poczułam na przedniej łapie. Wgryzł mi się w nią, a ja byłam zmuszony drugą wydłubać mu oko, a następnie ugryźć go w szyję. Puścił mnie. Chwyciłam go za fraki i rzuciłam nim o drzewo. Usłyszałam chrupnięcie kości. Zaczęłam biec za nim, jednak łapa mi w tym przeszkadzała. Wgryzł się głęboko, jeśli nie tknął kości. On sam zaś zaczął uciekać, chociaż z trudem. Przywalił głową o drzewo i teraz biegł, jakby był po alkoholu. Wiedziałam, że to nie był koniec...

Gdy się obudziłam, od razu się ogarnęłam i ruszyłam na tereny sfory. Pod postacią psa wbiegłam w las i przypadkowo znalazłam Andrew'a. Podeszłam do niego i opowiedziałam mu, co zrobiłam z pieniędzmi.

<Andrew?>

niedziela, 6 listopada 2016

Od Andrew'a c.d Saby

Oboje wpadli w łapy śmiechu.
- Masz jakieś pomysły co zrobić z tą górą szmalu? - zapytał chłopak.
- Nie wiem. Ciekawe czy oni kogoś nie okradli...
- A czy to ważne?
- Raczej tak, chyba najlepiej było by je zwrócić...
- Rób jak chcesz. - tu spojrzał na swój zegarek. - Muszę już iść, mam coś ważnego do załatwienia, wybacz.
- Nie no, spoko.
Andrew odszedł w ciemne uliczki. Nie szedł długo, bo za chwilę dołączył do niego Poeta.
- Nie śpieszyłeś się dzisiaj tak bardzo...
- Nie mam po co, dzisiaj też raczej nie mamy co liczyć na akcję. - odparł Black.
Dwoje mężczyzn dotarło do znajomego baru, przed nim czekał na czarno ubrany facet z psem.
http://www.banzaj.pl/pictures/roznosci/odjechane/mezczyzna_z_psem_atrakcyjniejszy/mezczyzna_z_psem_07.jpg
- Bite, kope lat, co? - przywitał się ze śmiechem Andy.
- Jakoś nie łapie Twojego entuzjazmu, Black... - zadrwił z niego męszczyzna, a pies tylko charknął. Nie był to zwykły pies, był bratem Bite'a, jednak bez zdolności zmiany w człowieka.
- Kazbek zwęszył dzisiaj jakieś psy z gangu Dead'a. Ciężko powiedzieć co robiły, ale one na naszym terenie nie nigdy nic dobrego nie zrobiły...
- Kiedy wyruszamy? - w końcu odezwał się Poeta.
- Jutro rano chcę mieć informacje o ich położeniu. Weźcie ze sobą Miriam.
- Ta jest.
Wszyscy się rozeszli.
Andrew spokojnie spacerował po Lesie Danger Dead pod postacią psa. Nudziło mu się, więc kiedy zobaczył znajomą, natychmiast do niej podbiegł.
- Jak Ci minął dzień? - zapytała na powitanie.
- Wiesz... włóczyłem się z kumplami. - skamlał.- A ty?

<Saba?>

sobota, 5 listopada 2016

Od Saby c.d Andrew'a

Dzień się zapowiadał nudno, także tajemniczy worek meneli od razu przyciągnął moją uwagę. Podeszłam do nich z pytaniem, co tam mają. Oczywiście jak mogłam się spodziewać grzecznej i kulturowej odpowiedzi? Eh... Nagle się wystraszyli i uciekli zostawiając worek. Nie wiedziałam o co chodzi, gdy się odwróciłam, nieco się wzdrygnęłam.
- Nie strasz mnie – zaśmiałam się gdy dotarł do mnie fakt, że to jego się wystraszyli. Ciekawe dlaczego. Przecież nie wygląda jak jakiś sadysta, nie ma na sobie krwi. Dla mnie jest normalny. Pewnie za dużo wypili i mieli jakieś zwisy. 
Andrew tylko się uśmiechnął. Odwróciłam się i kucnęłam, aby podnieść worek. Gdy to zrobiłam, usiadłam z chłopakiem na murku, który znajdował się obok nas. 
- Jak myślisz, co tu jest? - zapytałam odwiązując sznurek.
- Hm... Może pieniądze? - odparł. 
Uśmiechnęłam się delikatnie. Gdy w końcu udało mi się odwiązać biały sznurek otworzyłam worek. Jakie bo moje zdziwienie, gdy okazało się, że to były papierki. Papierkowe pieniądze... 
Obydwoje wybałuszyliśmy oczy ze zdziwienia, a ja się zaczęłam śmiać.
- Wróżbita Maciej się znalazł – zażartowałam kładąc worek między nami. 

<Andrew?>

Od Noela c.d Layli

Tak przyzwyczaił się do bólu, że właściwie nie zwracał uwagi na chłodny wiatr smagający jego grzbiet pokryty nieznośnymi, ropiejącymi strupami. Znów wydał ostatnie pieniążki na alkohol w jakimś zapyziałym barze, więc w mieście nie miał już co robić. Aż do następnej wypłaty zasiłku dla bezrobotnych. Teraz szedł młodym lasem, nie wiedząc gdzie się podziać. Ale coś podobnego, przygoda sama stanęłam mu na drodze! Kątem oka zerknął na rasową sukę. Oczywiście, że ją rozpoznał. Tą niezbyt kulturalną dziewczynę, której gdzieś się spieszyło. I ona także go zidentyfikowała, widział to po jej zaciekawionych ślepiach. Nie był dobrym psychologiem, ale dostrzegł, że coś musiało ją wzburzyć.
- Dzień dobry - rzucił żartobliwie, choć taka forma przywitania w ogóle do niego nie pasowała.
W gruncie rzeczy chyba miał ochotę się zdrzemnąć, ale skoro już zagadnął samicę, nie wypadało odchodzić.

Layla?

piątek, 4 listopada 2016

Od Poety c.d Shadow

Dosłownie w jednej milisekundzie osoba stojąca za psem doznała obrażenia z nagłego ruchu psa. Dopiero gdy zobaczył z kim ma do czynienia opuścił nastroszoną sierść i przyjrzał się jej uważnie.
- Co tu robisz? - zapytał zimno i agresywnie.
- Szukam sfory.
- I?
- I chcę tak jakby dołączyć...
- HooDoo znajduje się w swojej jaskini, kilka kroków w prawo... I nie zachodź mnie od tylu proszę.
Suczka odeszła, a Poeta wskoczył na pobliskie drzewo i ułożył się do drzemki, nocne akcje strasznie go wykończyły. Nie zasnoł jednak spokojnym snem, tak jak chciał. Już za chwilę pojawiła się Shadow.
- HooDoo nie mógł mnie oprowadzić, więc przydzielił mnie dla Ciebie.
- No dobrze... To co chcesz najpierw zobaczyć? Większość chce najpierw zdobyć jaskinie, więc może od tego zaczniemy?

<Shadow? Wybacz, mam mały bark weny ;-; >

Od Andrew'a c.d Saby

- Nie wiem... Nie liczę - przyznał spokojnie męszczyzna.
- Jak to?
- Normalnie, robiłem je bez zwracania uwagi na ilość.
- Aha...
Znów nastała niezręczna cisza, która wręcz nudziła Andrew'a. Potrzeba było mu wrażeń.
- Wiesz co... Zamiast siedzieć tu w domu, chodźmy na miasto.
- Niech będzie. - widać było, że Saba również się nudziła.
We dwoje szybkim krokiem wyszli "na miasto". Rozglądali się po uliczkach i ogólnie nudzili się. Ulice miasta były tego dnia wyjątkowo spokojne, ale jak pewnie wiadomo to dopiero cisza przed burzą. Andrew usiadł obok fontanny i popijał zakupioną wcześniej kawę. Po prostu ten dzień zapowiadał się choler*nie nudno. Saba uważnie obserwowała okolicę i z ciekawskim połyskiem w oku spoglądała na żuli, którzy trzymali coś w worku. Szybkim krokiem zbliżyła się do nich.
- Co macie? - zapytała.
- A co Cię to!? - zawarczał jeden jak pies. Wtem za Saby wyrósł Andy i od razu żule uciekły porzucając worek.

<Saaaabaaaa ;-; boże jaki brak weny ;-; ?>

Porządek bloga!

Ze sfory zostają usunięci:
Aron, Akimitsu, Hunter, Ozuye
 Jest mi przykro, że te postacie nie pisały opowiadań, ani nie wchodziły jakoś specjalnie na sforę, mają szansę powrotu. W celu jakichkolwiek nieporozumień, błędów proszę o kontakt na poczcie howrse, doggi bądź gmail.
Wszystkich innych proszę o napisanie chociaż jednego opowiadania, tak aby wszystko mogło być na swoim miejscu.
Wiadomości: 
Do sfory zostają dodane monety oraz sklep! (w budowie)
~ Admin 

wtorek, 1 listopada 2016

Od Saby - Halloween

Halloween, co to takiego? Amerykańskie święto, gdzie dzieciaki przebierają się za potwory i chodzą od drzwi do drzwi prosząc o cukierki. W tym mieście to też się obchodzi, a ja miałam zamiar z tego skorzystać. Po za tym tak się umaluję, że nikt nie pozna.
Najpierw zajęłam się ubraniami. Znalazłam czarną za dużą koszulkę i tego samego koloru spodenki do kolan. Chwyciłam nożyczki w dłoń i zaczęłam przypadkowo je rozcinać, aż wyszedł mi zamierzany wygląd. Jednak pod spód musiała ubrać czarną koszulkę na ramiączkach, aby nie było mi widać stanika, gołego brzucha i pleców. Na nogi nałożyłam zwykły czarne tenisówki i krótkie czarne skarpetki. Potem zajęłam się twarzą. Najpierw użyłam bardzo jasnego podkładu, aby moja cera dorównywała trupowi. Następnie użyłam czarnej kredki i zaczęłam wyznaczać wszelkie kontury, a te większe miejsca pomalowałam czarną farbą do twarzy. Kredką zaznaczyłam niektóre miejsca, aby nie rozmazać i dodać świetny efekt. Białą kredką dodałam zęby, a następnie dorysowałam na szyi kręgi, jako kręgosłup, podkreślając obojczyki.



Gdy końcowy efekt mnie zadowolił, natapirowałam włosy, a potem chwyciłam koszyk i wyszłam z domu. Zaczęłam od swojej dzielnicy.
- Cukierek albo psikus! - mówiłam z radością.
Przemierzałam prawie całe miasto, nie opuszczając ani jednego domu. Z czasem dołączyli do mnie inni, można powiedzieć, że znalazłam znajomych, ale na krótko. Gdy dzień, a raczej noc dobiegał końca, ja wylądowałam przy jakimś starym domu przy lesie. Mogłam go porównać do takich z horrorów, ale w rzeczywistości otworzyła mi bardzo miła staruszka. Akurat miała iść na przystanek. Może i nie dała mi cukierków, ale sama powinnam już wracać do domu i także musiała iść na przystanek. Poszłyśmy tam razem. Okazało się, że z łatwością mogłam znaleźć wspólny język ze starszą panią, co mi się spodobało.
Na przystanku nie było nikogo, a on sam był położony w miejscu odludnym. Nigdzie nie było żadnego domu, budynku, czy nawet samochodu. Sprawdziłam rozkład autobusów. Mój miał przyjechać za pół godziny, także miałam jeszcze dużo czasu. Niestety po paru minutach przed nami pojawiła się trójka mężczyzn. Najpierw oczy im zaświeciły, a potem ukazali się z uciętymi głowami w dłoniach. Musiałam przyznać, że się przeraziłam, ale jednak stanęłam przed staruszką, aby nic jej nie zrobili. Zaczynali podchodzić. Jednej miał metalową rurę, drugi kij bejsbolowy, a trzeci nóż. Przełknęłam gulę w gardle i kazał im się wynosić. Jeśli co do czego dojdzie, albo zginę, albo zdążę ich zagryźć jako pies. Na szczęście zobaczyłam światło, co oznaczało, że autobus jechał. Zdziwiłam się, że tak szybko. Zaczęłam machać ręką, aby się zatrzymał, podczas gdy oni się wycofali i zniknęli. Już miałam nadzieję na spokojny koniec, jednak autokar odjechał nie zatrzymując się. To mnie całkowicie zniszczyło od środka. Po paru sekundach oni znowu się pojawili. Byłam już gotowa do walki, obiecując kobiecie, że nic jej się nie stanie. Ona jednak kazała mi być spokojną i się nie odwracać. Nie rozumiałam dlaczego. Miałam zamknąć oczy i nie patrzeć. Zgodziłam się, bo w jej oczach dostrzegłam jakiś błysk. Skinęłam głową. Stanęłam znowu tyłem do niej, a oni jakby zniknęli. Spokój wrócił do połowy, a gdy zamknęłam oczy, zaczęłam się bać. Po jakimś czasie słyszałam dziwne dźwięki, jakby ryk jakiegoś potwora. Krzyk ludzie i łamania kości. Z oczy pociekło mi parę łez i zamarłam ze strachu. Te odgłosy mnie zamroziły. Krzyki, piski, błagania o litość i... ten ryk... Niczego nie rozumiałam. O co tu chodziło? Ale jednak nie potrafiłam otworzyć oczu, aż w końcu nie usłyszałam jadącego samochodu. Otworzyłam oczy i pomachałam ręką. Gdy się odwróciłam, kobieta siedziała w tym samym miejscu co wcześniej, a oni... zniknęli. Została tylko krew. Jednak o nic nie pytałam, tylko pożegnałam się ze staruszką i wróciłam do siebie.

KONIEC

A co się stało na prawdę? Babcia nie była zwykłym człowiekiem, a krew nie wzięła się znikąd...
>Klik<

niedziela, 30 października 2016

Od Shadow

Szłam spokojnie chodnikiem, gdy nagle poczułam mocne uderzenie. Padłam na ziemię jak zabita. Gdy się podniosłam zobaczyłam jakąś sylwetkę. Oczy miałam jeszcze lekko zamroczone. Gdy wróciła mi ostrość dojrzałam dziewczynę z wczorajszej imprezy. Byłam w szoku jej siły. Jednak nie. To nie ona mnie uderzyła. Zobaczyłam chłopaka wyłaniającego się z za jej pleców.
-Nie jesteś już taka rozbawiona - powiedziała dziewczyna, a ja poczułam skrępowanie, ponieważ z poprzedniej nocy nic nie pamiętam. Zaczęła na mnie wrzeszczeć, gadając coś o jakimś chłopaku. Być może nawet mnie z kimś pomylili, bo nic nie mogę sobie przypomnieć. Po chwili doszło do rękoczynów. Nie wytrzymałam, dostałam nagłego napływu siły i zaczęłam uderzać z całych sił. Wyrwałam mężczyźnie kij baseballowy i wyrzuciłam go. Wyciągnęłam niemalże z prędkością światła scyzoryk i trzykrotnie dźgnęłam dziewczynę w brzuch, ta padła, a chłopak z przerażeniem zaczął błagać o litość. Widział to przypadkowy przechodzień, który zadzwonił na policję. Nie dziwię mu się, gdybym coś takiego zauważyła, pewnie też bym zareagowała. Jednakże musiałam teraz uciekać. Wybiegłam na obrzeża miasta, gdy miałam już pewność, że nikt mnie teraz nie widzi, zmieniłam się w psa i wbiegłam do lasu. Poczułam tak wiele zapachów.. Od razu wiedziałam, że jest tu jakieś stado. Zaczęłam tropić. przy granicy były stare zapachy, jednak im dalej szłam tym zapach stawał się intensywniejszy. W końcu kłusem dobiegłam do wodopoju przy którym zobaczyłam dwa psy. Jeden z nich właściwie wcale nie przypominał psa, a bardziej wilka, natomiast drugi był typowym owczarkiem. Podeszłam ciut bliżej, wyprostowałam się i przedstawiłam...
-Cześć jestem Shadow

<Akimitsu? or Poeta?>

Shadow!

IMIĘ: Shadow
PŁEĆ: Samica
WIEK: 2 lata
MOTTO: ''Nie lubię hazardu, ale jeśli miałabym na coś postawić, to postawiłabym na siebie.'' oraz ''Rzuć mnie wilkom na pożarcie a wrócę, dowodząc watahą.''
OBSADA: Pobratymcy (będę starać się o miano Stratega)
OSOBA: Shadow jest nieprzewidywalną lisicą ze zmiennym charakterem. Potrafi w mgnieniu oka zmienić swoje zachowanie, sposób bycia, mówienia i myślenia, jednak zawsze gdzieś w głębi będzie tą samą upartą, nieco dziecinną, pełną uczuć psiną. Jednak nie daje innym szansy poznania prawdziwej siebie. Na początku większości znajomości jest uprzejma, miła i uczynna, dopiero potem wychodzi z niej nieco jej prawdziwego charakteru. Lubi być wredna i przekomarzać się z innymi, bawiąc się przy tym i wywołując u innych uśmiech, którym sama często obdarza wszystkich dookoła. Jest strasznie uparta i ciężko jej odpuścić, nawet z czegoś co jest niemożliwe, jednak nigdy nie dąży do celu po trupach. Stara się być pomocna w miarę możliwości. I faktycznie taka jest, pod warunkiem, że ma dobry humor. Bo jeśli nie ma dobrego humoru, staje się opryskliwa, chłodna, sarkastyczna i budzi się w niej część sadystyczna, która uaktywnia się też przy polowaniu. Jeśli komuś uda się z nią zaprzyjaźnić, co jest bardzo trudne, odkryje bardziej czułą stronę lisicy. Shadow jest wierna i oddana przyjaciołom, zawsze staje w ich obronie i gotowa jest za nich oddać życie. Troszczy się o nich i traktuje jak rodzinę. W czasie polowania bardzo przydaje się jej zdyscyplinowanie, opanowanie i perfekcja ruchów, nad którą cały czas pracuje.
APARYCJA:

  • Wygląd zewnętrzny:                                                                                                   ►Człowiek: Mierzy ok. 164 cm, jest raczej szczupła. Ma srebrzysto-czarne włosy. Oczy piękne, błękitne. Lekko skośno, ale nie za bardzo. Wysportowana, a nawet trochę umięśniona. Ma tatuaż, który widnieje tylko, gdy przyjmuję postać człowieka. Raczej ubiera się na czarno, co wygląda dość, hmm.. gotycko.                                                                                         ►Pies: Shadow mierzy 64 cm, a waży ok. 20 kg. Jej oczy są jasnoniebieskie, w kształcie migdała i osadzone lekko skośnie. Szyja średniej długości, dumnie noszona, gdy pies stoi, w kłusie szyja opuszcza się tak, że głowa noszona jest lekko do przodu, obficie owłosiona. Suczka tłów ma silny zwarty, linia grzbietu prosta, kłąb wyraźny, lędźwie dobrze umięśnione, zad prosty, klatka piersiowa głęboka. Kończyny przednie są mocne i proste, równoległe względem siebie. Natomiast kończyny tylne są średnio kątowane, mocne, uda dobrze umięśnione. Ogon w kształcie lisiej kity, dobrze owłosiony, osadzony powyżej linii grzbietu i noszony w kształcie sierpowatego łuku, gdy pies ma napiętą uwagę. Jednakże nigdy nim nie "merda", jak robi to większość psów. Ruch ma lekki, płynny, zwinny, swobodny, żywy i elegancki. 
  • Głos: Sylwia Przybysz [Związane Oczy Mam]
  • Wyróżniające: -

HISTORIA PRZED DOŁĄCZENIEM: Zostałam wychowana przez wilka. Może ktoś może mnie przez to nie lubić ale trudno. Gdy miałam już rok stałam się samodzielna. Nie trzymałam się żadnych ograniczeń. Przechodziłam przez wszystkie granice i nikt mi nic nie mówił. Byłam wolna ale czas to chyba zmienić...
TOWARZYSZ: Nigdy nie przywiązywała do tego zbytniej uwagi..
ZAUROCZENIE: Raczej w nikim się nie podkochuje.. Właściwie, to wątpi czy ktoś byłby w stanie pokochać ją..
RODZINA: Jej rodzina nie żyje, została wychowana przez wilka
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Mieszka w niewielkiej kawalerce w Smith. Jako pies natomiast zdarza jej się pomieszkiwać w Górach Spokoju
CIEKAWOSTKI: - Nie pamięta rodziców, ani rodziny,
- Wychował ją wilk,
- Jej poziom IQ jest godny geniusza,
- Jest wybitnym strategiem,
- Potrafi zastawiać niezawodne pułapki i dobrze wszystko rozplanowuje,
- Nie toleruje kotów, czuje na ich widok odrazę i chęć ich ataku,
- Wszystko co kotowate najchętniej zebrałaby do jednego wora i wrzuciła do wulkanu,
- Wilk, który ją wychowywał bardzo wiele ją nauczył,
- Kocha sport, a w związku z tym, że naprawdę dużo biega jest bardzo sprawna fizycznie,
- Śpiewa, gdy na 100% jest sama,
- Prowadzi ludzkie życie, jednak aby nie zapomnieć o zwierzęcym życiu, dołączyła do tej sfory,
- Ma tremę przed występowaniem na scenie,
- Często (gdy nie jest akurat psem) nosi przy sobie broń, czy to sztylet czy to scyzoryk, zdarzyło jej się nawet paradować z pistoletem.
LINK DO ZDJĘCIA CZŁOWIEKA: >Klik< Źródło: >Klik<

sobota, 29 października 2016

Od Miriam c.d Hoodoo Day

- Będzie piździć... - powiedziała nerwowo i skoczyła przed psa. - Idziemy!
- Gdzie?
- Pomóc Legionowi... - zaśmiała się.
- Jaki legion? Miriam, o czym ty mówisz?
- Podążaj za mną!
Suczka popędziła szybciej. Wrócili do miasta i niezauważalnie przeszli do najciemniejszej uliczki. Weszli przez okno do lekko oświetlonej piwnicy w której osadzała się mgła. HooDoo rozejrzał się uważnie i dostrzegł w cieniu parę oczu przyglądających się mu uważnie, po chwili wyszedł z nich pies o nienaturalnie żółtych oczach i szarej sierści, po chwili dołączyły do niego jeszcze trzy psy, dwoje z nich należało do sfory Danger Dead.

 (piękkknieeee maluje xd)
- Kim on jest? - zapytał się szary.
- Nie zrobi nic złego, Bite... a nawet jeśli to nie ma z nami szans, mamy przewagę liczebną. - Miriam uśmiechnęła się słodko do psa.
- A po co go przyprowadziłaś? - pies lekko zawarczał.
- Pomoże nam... - Miri była pewna swego.
- A ja nie jestem pewny czy przywódca sfory powinien wiedzieć o naszej działalności. - odezwał się doberman, który stał najbliżej Bite'a.
- Masz rację, Kazbek. Andrew i Poeta mogą wylecieć ze sfory, tak jak ty Miriam... Myślałem, że polubiłaś naszą bandę. - Szary pies zadrwił z suczki.
- Mam zaufanie do HooDoo Day'a i jestem pewna, że walczymy dla tego samego wroga. Jest godny przyjęcia do Legionu Zabójców.
- Co?! A ja mówiłem, że chce gdzieś dołączać? - Day spojrzał pytająco na Miri.- Może najpierw jakieś wyjaśnienia?
- Walczymy z gangiem, lub jak kto woli sforą psa o imieniu Dead, jesteśmy wręcz pewni, że mia coś wspólnego z dziwnymi istotami, które kiedyś opanowały te tereny zabijając takich jak my.- Zbliżył się do Hoo Poeta.- Jesteśmy też pewni, że ma on zamiar nasłać te poczwary na tereny Danger Dead. Nasz cel jest prosty - zabić Dead'a co poskutkuje, jak mam nadzieje nie powrotem Hazertertów. Jestem pewny, że te słowo wiele Ci mówi. - Poeta usiadł przed przywódcą.- Nie jest nas dużo, ale mamy doświadczenie, a ty masz sforę.
Bite zbliżył się do psów.
- Jeśli oni Ci ufają, to ja też. Jeśli dołączysz, umownie, pokierujesz nami.

<HooDoo Day? Może jakaś akcja?>

Od Andrew'a - Opowiadanie Halloween

Duży pies cicho przemieszczał się przez uliczki, miał cel i powód tak późnego przemieszczania się po nocy. W końcu na miejscu psa pojawił się chudy mężczyzna, który szybkim krokiem wszedł do restauracji. Zamówił kurczaka z warzywami i czekał. Gdy ludzie opuścili lokal, do budynku wszedł na czarno ubrany mężczyzna z psem na smyczy.
- Ładnie traktujesz brata. - zaśmiał się chudy, siedząc przy stoliku.
- Bardzo śmieszne, Black. Jest robota! I masz mi tego nie zachrzanić! - męszczyzna usiadł na przeciwko.
- Masz to jak w banku, Bite...
- Polowanie zaczniesz na ulicy Szczęścia, potem do Lesu Danger Dead i naszego ptaszka przegonisz do Mroczar, tam nikt ze sfory się nie szwenda, nie będzie świadków.
- Na kogo dziś polujemy?
- To już piąty z dziesięciu synów Dead'a. Kapitan i z imienia i ze stanowiska, bardzo silny, nie poradzisz sam.
- Rozumiem. To do zobaczenia. - powiedział wstając, ale po chwili zwrócił się do psa.- Uroczy z Ciebie piesek Kazbek.
Ten w odpowiedzi warknął.
-------------------------------
Andrew ruszył bokiem, widział już swoją ofiarę. Szary pies cicho przemieszczał się ulicami. Biersack nagle nadepnął na patyk i złamał go pod ciężarem swojej łapy. Kapitan spojrzał do tyłu i ujrzał dwoje ślepi i świecące w ciemności zęby. Nie zastanawiając się zaczął uciekać.

Wszystko szło według planu. Kapitan uciekał przez Las Danger Dead prosto do Mroczar, a Andy był za nim tuż tuż. Gdy w końcu szary pies znalazł się obok słynnej rzeki w tym ciemnym miejscu. Wtedy z krzaków wyskoczyło więcej psów i rzuciło się na psa i zabiła go.
- Dobrze się spisałeś, Andrew. - powiedział Bite, po tych słowach z wodospadu niedaleko wynurzyła się dziwna postać.

- Wynoście się stąd! Kolejna krew przelana! Niech teraz spoczywa wśród swoich! Zostanie tu za to, że chciał powrotu potworów, na WIEKI! - dziwna zjawa bez oczu, cała w ranach, a z jej pyska kapała krew. Większość psów uciekła w popłochu. Bite, Kazbek i Andrew zostali.
- Wesołego Halloween! - zaśmiała się złowieszczo postać. - Tego dnia wejdziemy wśród was!
Trzy psy wyszły z Mroczar.
KONIEC

Od Saby c.d Andrew'a

W sumie to jednak to śniadanie nie było takie złe. Zjedliśmy je w ciszy, chociaż ta mucha na suficie porządnie denerwowała. Latała wokół lampy, jakby ścigała się z własnym cieniem. Nie miała zamiaru się uspokoić, usiąść i miałam ochotę wstać na stół i ją zabić. Ale jakaś kultura wymaga, prawda?
Pokręciłam przecząco głową.
- Widzę go tylko w sforze - odparłam po namyśle. - W ludzkim świecie nie mam pojęcia kto jak wygląda. A zapachu i tak nie rozpoznam, bo z nikim nie rozmawiam - dodałam trzymając w dłoni pustą szklankę i patrząc się na nią, jakbym próbowała tam coś odkryć nowego. Ale niczego takiego nie dostrzegłam.
- Dlaczego? - zapytał. Jedynie wzruszyłam ramionami bo w sumie nie byłam pewna co odpowiedzieć, a ciągłe myślenie nad tym było by głupie.
- A co do twojego wyglądu, to przypominasz mi takie czarne emo, które gra w jakimś zespole - spojrzałam na niego i uważnie mu się przypatrywałam. Czarne włosy przeczesane na prawą stronę zakrywały mu trochę prawe oko, gdy lewe mnie obserwowało. Miał nawet kolczyki w uszach, co niektórzy biorą za oznakę homoseksualizmy. Do tego miał bardzo dużo tatuaży, których chciałam dotknąć. Sama nie mam żadnego, ale jednak uważam, że one pięknie wyglądają.
Na twarzy chłopaka pojawiło się lekkie rozbawienie, a ja się uśmiechnęłam.
- Ile w sumie masz tatuaży? - zapytała zaciekawiona.

<Emo? Znaczy Andrew?>

piątek, 28 października 2016

Od Hoodoo Day c.d Miriam

Hoodoo zaśmiał się, spojrzał kątem oka na Miriam po czym otrzepał łeb.
- Ty, zabójcą, a nie wyglądasz, wiesz? - Mówił, nadal, ze śmiechem w głosie.
Odszedł od swojej towarzyszki, powietrze było wilgotne, zapowiadało się na deszcz, byli dość daleko od jakichkolwiek jaskiń. Alfa nerwowo spoglądał za jakimkolwiek schronieniem, spadła na niego pierwsza kropa deszczu, za nią lunęły następne. Wbiegli do lasu i pobiegli w poszukiwaniu pierwszej lepszej jaskini, znalazła się. Była mała, ciasna, ale za to bardzo mocna, nie przemakała a w środku było sucho i ciepło.
- Gdybyś chciała, zabiłabyś mnie, hm? - Mruknął do Miriam.
Suczka pokiwała głową, Hoodoo zmienił się w człowieka, podszedł do wejścia do jaskini.
Było czuć zimny wiatr, mężczyzna wziął głęboki wdech, na ciele miał kilka kropel deszczu, które wiatr pokierował w jego stronę. Niebo było całe zachmurzone, już bardzo wcześnie robiło się późno, księżyc lekko przebijał.
- Oni tu wrócą. - Powiedział Hoodoo. - A wtedy nikt z nas może już nie przeżyć. - Westchnął.
To co mówił, było mało słyszalne, Miriam podeszła do niego.
- Co ty tam mówisz pod nosem? - Zapytałam.
- Że nadchodzi zima. - Mruknął.
<Miriam?>

czwartek, 27 października 2016

Od Miriam c.d Hoodoo Day

Miriam nerwowo spojrzała na psa, ale po chwili zaśmiała się.
- Mam rozumieć, że robimy karaoke?
- Jak chcesz...
- No ba!

https://www.youtube.com/watch?v=rLeQSd7R-jU

*Can't wait to meet you
So join the Animetronic family
We open real soon
Try your best to hold onto sanity

Come get to know me
and you won't wanna leave after tonight
Down here we're lonely
And we would love you to join us for a bite

You've been through 20 long, frightful nights
You're seen their faces, felt all their bites
You know our show is so far from over
and Freddy told us you're an organ donor

All eyes are on you
We can walk you through our dark fantasy
Learn what we've gone through
We can teach you to laugh at tragedy

You thought the nightmares ended back at Freddy's
We're all still right here, so let's get friendly

We're feeling festive
Join the party we'll try hard not to bite
Anger is restless
Don't hold it against us, we're alright

The fun is starting
A celebration that lasts eternally
I'm always watching
Because somebody purple murdered me

We'll be found deep down underground
What have I done to deserve this damnation
Who knows if you're the one to blame
Cuz we don't even know your name
But you're here now, and we've got temptations

We're only playing
Just wanted to make a few new friends
You plan on staying?
When you're with us the party never endes

You might look at me and thing you're going crazy
I lost it long ago, you're not alone baby

Can't wait ti meet you
So join the Animetronic family
We open real soon
Try your best to hold onto sanity

Come get to know me
and you won't wanna leave after tonight
Down here we're lonely
And we would love you to join us for a bite. * (proszę między gwiazdkami pochyłą czcionkę)

HooDoo spojrzał ze zdziwieniem na swoją towarzyszkę.
- Przyjdź mnie poznać, nie będziesz chciał wyjść po dzisiejszej nocy, tu na dole jesteśmy samotni. Chcielibyśmy abyś dołączył do nas na przekąskę?!
- No, urocza piosenka, prawda?
- Bardzo.
Nagle dało się słyszeć jakąś syrenę.
- Czy to nie policja? - zadała pytanie Miri.
- Raczej tak... Pewnie odkryli ciało hycla...
Miriam szybko zmieniła się w kobietę i podała jeden pistolet dla Day'a.
- Masz i wystrzelaj ich jak kaczki!
- Ale... Jak jesteśmy ludźmi, to nas nie złapią.
- Niby logiczne, ale ja nawet jako człowiek nie mogę się pokazywać...
- Dlaczego?
- Przecież jestem zabójcą. - zaśmiała się zbliżając swoją twarz do jego, po chwili ją oddaliła. -Idziemy!

<HooDoo Day? #strzelankadobraje>

Od Andrew'a c.d Saby

Po chwili postawił przed dziewczyną miskę sałatką z kurczaka i ryżu.
- Smacznego. - powiedział i usiadł obok jedząc swoją porcję. Po chwili podał kawę.
Po skończonym posiłku zapytał. Jedli razem w ciszy,jedynie dało się słysząc latającą dookoła muchę, która nie ukrywając, swoją obecnością denerwowała.
- Co ten koleś od Ciebie chciał?
- Nie istotne, w sumie to sama nie wiem.
- To pewnie jeden z tych ulicznych gangsta, którzy myślą, że wszystko im wolno...- zgadł sam chłopak.- Już kilka razy weszli mi w drogę. Nie podoba im się moja fryzura, ale i co z tego. Chodzę jak chcę. - Powiedział i na chwilę zatrzymał się jakby się nad czymś zastanawiał. - Wiesz gdzie może teraz przebywać HooDoo Day?

<Saba? Brak weny :v Ale twoje opko mnie rozbawiło x'D>

niedziela, 23 października 2016

Od Hoodoo Day c.d Miriam

Poszli do restauracji, oboje byli spłukani.
- W tym ludzkim świecie zawsze są kłopoty. - Mruknął Hoodoo.
Był to wyraźny znak do Miriam, dziewczyna poleciała w ciemny róg ulicy, no a Hoodoo za nią, razem zamienili się w psy i wtargnęli do restauracji po jedzenie, wynieśli głównie mięso a zrobili to tak dyskretnie, że nikt nawet nie zdążył ich zauważyć, dzięki genialnej współpracy, mieli zapewnione wyżywienie na cały dzień.
Jedli w milczeniu, dopóki nie zobaczyli hycla z siatką niczym na motyle.
- Tym to on nas nie złapie, jesteśmy trochę nie wymiarowi. - Mruknął pies.
Miriam rzuciła się na hycla, Hoodoo wyrwał mu siatkę i boje z dumą poszli do lasu. Hoodoo zaczął sobie podśpiewywać, poirytowana Miriam patrzyła na samca idącego w rytmie muzyki.

1.W górze tyle rąk, w górze tyle rąk,
Ale giną gdzieś tam w tle,
Idę pod prąd, idę pod prąd
A ty wciąż oddalasz się,
I w Twojej to jest gestii,
Czy ulegniesz mej sugestii,
Zanim ściągniesz to
Spłoniesz nim odpalę lont.

Pozostaje tylko moment, chwila zanim ściągniesz to,
Świecisz jak miliony monet, spłoniesz nim odpalę lont,
Pozostaje tylko moment, chwila zanim ściągniesz to,
Świecisz jak miliony monet, spłoniesz nim odpalę lont,

Ja mam ten idealny plan (plan), ty masz ten idealny stan (stan),
Unosisz się i opadasz na dół, muszę Cię mieć nim znikniesz bez śladu,
Ja mam ten idealny plan (plan), ty masz ten idealny stan (stan),
Unosisz się i opadasz na dół, muszę Cię mieć nim znikniesz bez śladu.

2.Może to jest błąd, może to jest błąd,
Że wchodzę dziś w tą grę,
Nie wiadomo skąd, nie wiadomo skąd,
Pojawił się Twój cień,
Być z Tobą to jest prestiż,
Ognie płoną a ty wierz mi,
Zanim ściągniesz to,

<Miriam? Z dupy, bo uczę się do sprawdzianu xd>

Od Saby c.d Andrew'a

Nie chciałam zaczynać żadnej bójki, dlatego też zdecydowałam, że nie będę na środku ulicy agresywna w stosunku do chłopaka. Zignorowałam to, że on był strasznie nachalny i naruszał moją przestrzeń osobistą. W rzeczywistości miałam ochotę się odwrócić i kopnąć go mocno w jaja. Na szczęście, a na jego nie szczęście pojawił się jakiś chłopak, który wyciągnął mnie z tej sytuacji. Może i byłam mu wdzięczna, ale nie byłam pewna co do pójścia do jego domu. To tak, jakbym po pozbyciu się jednego problemu, nabawiła się drugiego. Ale w sumie powinnam mu się przecież odwdzięczyć. I właśnie tylko dlatego poszłam za nim.
Był to ode mnie wyższy chłopak o czarnych włosach i bardzo chudy. Był ubrany na czarno i wyglądał jak taki rockowiec z emo grzywką. Teraz sobie przypomniałam jak w starej szkole razem z koleżanką przebrałyśmy się za rockowców, na projekt z etyki. Miny innych były naprawdę powalające.
Siedziałem przy stole kuchennym całkowicie zmieszana. Chciałam się czegoś o nim dowiedzieć, ale on próbował mnie nakarmić. Z trudem udało mi się dojść do słowa, bo ciągle mi przerywał. W końcu przedstawił się jako Andrew Biersack. Okazało się, że należał także do sfory, tak więc całkowicie mi ulżyło i się nieco rozluźniłam.
- Tak, zrób mi kawę - w końcu uległam. Chłopak się odwrócił do mnie plecami i wlał wodę do czajnika, aby ją zaparzyć.
- A ty jak masz na imię? - zapytał wyciągając z szafki dwa kubki.
- Saba w sforze - odparłam. - Ale jako człowiek, to Rilliana Savador - dodałam.
- To jak? Chcesz tego kurczaka z ryżem? Albo jajecznicę? - dalej upierał się przy swoim. Zdawało mi się, że mnie nie słuchał, ale nie skomentowałam tego. Westchnęłam zrezygnowana, bo wiedziałam, że nie odpuści.
- Daj cokolwiek - mruknęłam w końcu.

<Andrew? To kurczak czy jajecznica? xd>

Od Dream c.d Noela

Dziewczyna odgarnęła z twarzy kosmyk włosów, który wypadł z wysokiego kucyka, i założyła go za ucho.
- W takim razie może dasz się zaprosić na kawę? - spytała, przechylając nieznacznie głowę.
Ten ruch sprawił, że poprawiony przez Dream przed chwilą kosmyk ponownie wymknął się spod kontroli i znalazł się na jej twarzy. Mężczyzna ponownie się zaśmiał, ale zgodził się, więc po kilkunastu minutach drogi weszli do niewielkiej, aczkolwiek całkiem przytulnej knajpki i zamawiając kawę usiedli przy jednym ze stolików.
- Więc... jak twoje samopoczucie? - odezwała się dziewczyna, przyglądając się uważnie swojemu rozmówcy.

<Noelciu? Jak wspominałam, kompletny brak pomysłu na to opko... :(>

Od Poety c.d Karou

- Ależ oczywiście, księżniczko! - zadrwił zdenerwowany Poeta i zanim suczka zdążyła coś powiedzieć odwrócił się i odszedł. Czuł, że jeszcze bardziej ją poddenerwował. Nie chciał atakować członków sfory, ale jeśli ona zaatakuje - odpowie tym samym. Ruszył w dalsze poszukiwania saren. W końcu znalazł je i tym razem udało mu się upolować jedną. Po skończonym posiłku, postanowił wrócić do swojego małego przyjaciela. Ruszył przez tą samą polanę na której spotkał wredną suczkę. Z resztą, czy już nie przywykł do takiego traktowania? Każdy był w tych czasach w środku zepsuty i psuł innych. Ciekawe tylko kto zaczął ten cały teatrzyk. "Wilczyca", bo tak na razie można nazwać nieznajomą dalej znajdowała się w tym samym miejscu, wyglądało na to, że odpoczywa po posiłku. Widząc Poetę krzyknęła.
- Wybacz, ale nawet resztek nie zostawiłam!
- Dziękuję za troskę. - odpowiedział jej zbliżając się.- Wybacz, że znów poproszę Cię o coś, ale wiesz gdzie jest miasto? Nie orientuje się jeszcze w terenie.
- Myślałam, że poprzednia sytuacja czegoś Cię nauczyła, ale jak widać jesteś oporny na wiedzę...
- Wolę być oporny, niż bezdomny.
- Aż chętnie chciałabym na to popatrzeć.
- Czyli mi albo nie powiesz, albo skierujesz mnie w złą stronę?
- Tak.
- Rozumiem. Przynajmniej powiedz z kim mam do czynienia.
- Karou, zapamiętaj.
- Poeta.
- Lepszego imienia nie było?
- Nie.
Pies odszedł od zacnej Karou i chcąc nie chcąc starał się kierować przeczuciem. Miasto musiało być dalej ponieważ nie wyczuwał żadnego zapachu samochodów. Powoli przemieszczał las gdy usłyszał krzyk. Chcąc nie chcąc poszedł sprawdzić co to. W sidłach wsiała wcześniej spotkana Karou. Próbowała przegryźć grube sznury, ale na nic, do tego węzeł był za wysoko by mogła go odwiązać. Poeta usiadł obok i gapił się na całą akcję jak idiota, po jakiś pięciu minutach zmienił się w człowieka, wdrapał się na drzewo i pomagając sobie nożem uwolnił zołzę.
- Nie oczekuj podziękowań! - powiedziała.
- Nawet o tym nie pomyślałem. - powiedział odchodząc.

<Karou? :v >

Od Andrew'a c.d Dream

Mężczyzna spokojnie szedł za psem. Po chwili ze spodni wyciągnął paczkę papierosów, wziął jednego i zapalił. Dream zmieniła się w człowieka.
- Ty palisz?
- Jak widać... - powiedział bardzo spokojnie.- Gdy się nad czymś zastanawiam.
- A nad czym tak dumasz?
- Nie jest to tak bardzo istotne...
- A co Ci szkodzi powiedzieć?
- Ech... Chodzi o to, że wszyscy tutaj, czyli w Danger Dead urodzili się jako psy, a ja... ja tak naprawdę jestem człowiekiem, czasem wydaje mi się, że nie pasuje do was, że nie mogę zapomnieć o życiu jako człowiek dla sfory... - cała radość Andrew'a przeminęła.- Z resztą lepiej mi wśród psów, niż obok ludzi.
Dream nic nie powiedziała, zmieniła się w psa i szli tak jeszcze trochę.
Gdy doszli do lasu Danger Dead, Andy zmienił się w psa.
- To co? Widzimy się jutro tu z samego rana? Tak o dziesiątej?
- No, może być.
- Dobranoc.
Psy rozeszły się. Andy popędził do miasta, gdy wchodził do niego zmienił się w człowieka. Powoli ruszył w stronę znajomego baru. Kupił butelkę wódki i wrócił do swojego domu, tam spożył trunek sam ze sobą, myśląc o dawnym życiu. Obudził się o 9:30 i po zjedzonym śniadaniu poszedł w umówione miejsce.

<Dream?>

sobota, 22 października 2016

Od Layli c.d Noela

- Uch, tia. Dzięki - burknęła szybko w odpowiedzi, odwróciła się na pięcie i pomknęła w swoją stronę. Gdy już stała pod drzwiami swego białego domku, deszcz przestał padać, a w powietrzu zaczęła unosić się charakterystyczna woń. Zanim weszła do środka chałupy, zdążyła wdepnąć w coś co leżało sobie na wycieraczce. Miała ogromną nadzieję, że to liść, jednak prawda była całkiem inna. Otóż, jej nowy but był ufajdany czymś co kiedyś było szarawą myszą. Fuj...
- Nosz kurrwa! Paradise, zabiję cię za to! - warknęła w stronę kotki, która wyglądała na zadowoloną z siebie. Wredne stworzenie wskoczyło na blat, a jego wzrok podążał za zdenerwowaną Lay, która trzepła buty w kąt. Dziewczyna zmieniła postać na psią i wyszczerzyła kły w stronę kocicy, po czym wybiegła z domku kierując się w stronę jej leśnej jamy. Gdy tak biegła wyczuła jakiegoś psa, którego zapach był dziwnie znajomy. Spojrzała w stronę źródła tegoż smrodku. Stał tam nieznany jej, biały zwierz z ranami na grzbiecie.
< Noel? :v >

Od Andrew'a c.d Saby

Szum wiatru obudził psa ze snu. Dzisiaj był naprawdę zimny dzień i dla Andrew'a nie za bardzo chciało się wychodzić z domu, ale obowiązki wzywały. Mężczyzna wstał, ubrał się i usiadł przy stole obserwując to co działo się za oknem. Jego uwagę przykuła czarnowłosa dziewczyna, która biegła po chodniku, a za nią jakiś męszczyzna. Wyglądało na to, że potrzebuje pomocy. Andrew zarzucił na podkoszulek czarną bluzę i wyszedł z domu. Szybko znalazł się na miejscu zdarzenia i osłonił czarnowłosą.
- Ty, czego chcesz, emo!? - męszczyzna zbliżył się.
- To ja powinienem o to zapytać.
- To nie Twoja spawa, a teraz spierdalaj mi z drogi. - Andrew ani drgnął.

 - Mam Ci przypierdolić?!
- Dobra, zejdę Ci z drogi, ale zabieram tą Panią.
Mężczyzna ruszył na Andy'ego z pięściami, wtedy ten szybko zmienił się w psa i złapał zębami za rękę. Zaskoczony agresor zaczął uciekać krzycząc coś o diabłach. Andrew znów stał się człowiekiem i odwrócił się do dziewczyny.
- Wyglądasz na taką bez śniadania... - zauważył. - Zapraszam do mnie.
- Ale... - już chciała coś powiedzieć, jednak ten nie dał jej dojść do głosu.
- Nie ma nie...
Dziewczyna chcąc nie chcąc poszła za nim. Gdy weszli do kuchni, bezradnie usiadła na krześle.
- Co chcesz jeść?
- Nic...
- Dobra, sałatka z ryżem i kurczakiem.
- Ale ja nie chce!
Andrew odwrócił się i spojrzał na nią uważnie.
- Dobra, głoduj, ja chętnie zjem. Zrobić Ci kawy?
- Tak poza tym, kim Ty jesteś? Należysz chyba do Danger Dead?
- Tak. Jestem Andrew Biersack, a teraz zapytam jeszcze raz: Zrobić Ci kawy? - powiedział chcąc stwarzać przynajmniej pozory miłego.

<Saba? x'D Może jeszcze jajecznica?>

Praca konkursowa!

Praca plastyczna
Layla

Od Karou c.d Poety

Karou obrzuciła psa pogardliwym spojrzeniem. ''Ona'' i ''dzielić się'' nie należały do słów, które można by umieścić w jednym zdaniu. Oczywiście, jeśli ktoś jej nie znał, nie wiedział tego, jednakże Karo należała do tych psów, które oczekiwały od innych w i e d z y. Inaczej, cóż, mogło być z niektórymi źle. A tak zawsze było z tymi, którzy napatoczyli się na Karou lub których ta wypatrzyła jako swoje ofiary. Nie jadała psów, co to, to nie, jednakże jej rozrywką były tortury, a muzyką jej uszu jęki bólu i prośby o litość. Karo jednakże nie należała do okazujących litość. Krótko mówiąc, lepiej było po prostu nie istnieć, gdyż samym swoim istnieniem można było ją zdenerwować.
- Naprawdę sądzisz - zaczęła suka głosem ociekającym drwiną - że wyglądam na kogoś, kto robi cokolwiek, czego nie chce?
Pies popatrzył na nią wściekłym wzrokiem, co sprawiło, że Karou prychnęła poirytowana.
- Nie moja wina, że jesteś wolniejszy niż rozlazłe ślimaki i nie złapałeś sobie sarny szybciej ode mnie. - zamrugała leniwie, całkowicie opanowana. Gdy złapała spojrzenie psa, przewróciła oczami. - Jeśli uważasz się za szybkiego, droga wolna, leć za sarnami.
- Nie zamierzam. - warknął pies przez zaciśnięte zęby.
- O, to wiedz też, że j a nie zamierzam się dzielić. Z nikim się nie dzielę i nie licz na to, że dla kogokolwiek robię wyjątki. - wymruczała z zadowoleniem w oczach. - Nie wykonuję niczyjej woli, jedynie swoją. A nawet gdybyś nie zapytał, nie łudź się, że wykonałabym pierwszy krok i wyszła z tą jakże hojną ofertą. Co to, to nie, mój drogi. A teraz, na przekór, nie podzielę się. Bądź więc tak dobry, odejdź i pozwól mi rozkoszować się twoim cierpieniem. - na koniec Karou uśmiechnęła się sarkastycznie.
<Poeta?>

Od Dream c.d Andrew'a

- Jak dotąd jednak nikt nie przerobił mnie na futro - zauważyłam, krzyżując ręcę na piersi.
- Jeszcze... - powtórzył po mnie Andrew, śmiejąc się przy tym.
Posłałam mu ostre spojrzenie, które sprawiło, że na ułamek sekundy przestał się śmiać.
- Nie wydaje mi się, żebym miała dobrze wyglądać pod kominkiem - dodałam po chwili i tym razem sama nieznacznie się uśmiechnęłam na myśl o niedużym jasnym futrze rozciągniętym przed jakimś nowoczesnym kominkiem na gaz, zainstalowanym w ciasnym mieszkaniu w bloku.
- To idziemy? - odezwał się mężczyzna.
- Jasne - odparłam.
Wyszliśmy ze strzelnicy. Gdy tylko stało się to możliwe, zmieniłam się w psa. Nie ma co ukrywać - to była moja prawdziwa forma i to w niej czułam się najlepiej. Tak oto beztrosko machając ogonem truchtałam przed siebie, co jakiś czas spoglądając w stronę Andrew'a.

<Andrew?>

Od Poety

* Biały pies usłyszał cichy szept, który zdawał się dochodzić z każdej strony.
- Już nie żyjesz...
Zdezorientowany i wystraszony ruszył ku wyjściu z uliczki, wtedy zobaczył czarną postać, tylko białe zęby świeciły się w przerażającym uśmiechu.
- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? -zawył z przerażenia.
- Jesteś synem Dead'a, prawda?
- Dlaczego o to pytasz?
- On zabił mnie!
- To jakim cudem żyjesz?
- To tylko cień, a teraz zamknij oczy! - powiedział i zabił. * (między gwiazdkami umieścić w pochyłej czcionce, jak mogę prosić )

Szary pies przemierzał terytorium, właśnie jakimś cudem dołączył do sfory jako zabójca, a teraz poszukiwał pożywienia. Cicho skradł się od tyłu do stada saren. Już miał wyskoczyć by rzucić się w pogoń za najbliższą, gdy ktoś go wyprzedził. Jakaś suczka. Pies zawarczał nerwowo. Gdy młoda samica właśnie próbowała zaciągnąć zdobycz w bezpieczne miejsce, Poeta zbliżył się. Gdyby nie był tak głodny, nie zapytał by się o to.
- Wybacz, ale wystraszyłaś mi resztę saren, możesz się podzielić zdobyczą?
- Należysz do Danger Dead? - zapytała podejrzliwie.
- Tak, dzisiaj rano dołączyłem. - powiedział zachowując spokój.- To jak będzie? Podzielisz się?

<Któraś?>

Poeta!

Źródło: media-cache
IMIĘ: Jego imię brzmi "Silence in the Nightmare", jednak mówią na niego Poeta i tak się lepiej zwracaj do tego psa, masz dużo do wyboru, więc zbędne jest wymyślanie nowych przezwisk. Jako człowiek mówią mu Mike Smith.
PŁEĆ: Samiec
WIEK: Liczy sobie około 4 lat.
MOTTO: "Dziś jestem cieniem dawnego mnie, koszmar się skończy z wyjściem na słońce." 
OBSADA: Wojownik
OSOBA: Jego imię nie jest przypadkowe, oznacza "cichego w koszmarze", jednak ukrywa się pod pseudonimem "Poeta". Co chce ukryć? Swoje uczucia? Swoją historię? Silence jest psem zamkniętym w sobie, aspołecznym, ciężko się do niego zbliżyć. Nienawidzi tłumów, trzyma się na uboczu, co też czyni go świetnym obserwatorem świata, a też słuchaczem, ale jednej osoby. Nie mówi dużo, raczej nie zdradzi tajemnicy. Potrafi wyhamować swoje uczucia do kompletnego zera i postępować "bez serca", on jednak nazywa to "brudną robotą". Ma świetną pamięć i jest do tego mściwy oraz silny - te cechy czynią go bezwzględnym mordercą. Jest pogrążony w melancholii po stracie dwójki dzieci i ukochanej. Agresywny, gdy wpadnie w furię ciężko go uspokoić. Jest uparty i szorstki, przy tym prawdomówny, potrafi nieźle powiedzieć, a to co idzie pod jego adres "ma gdzieś". W świecie ludzkim jest cyniczny i unika jakichkolwiek kontaktów z innymi zwykłymi ludźmi. Przyjaciele? Nie, on ich nie posiada, on posiada tylko jak na razie współpracowników, których może za chwilę zabić. Czy lubi to robić? To jest jego robota, za to przecież żyje. Miłość dla niego nie istnieje, wręcz boi się niej, bo wie, że gdy się zakocha będzie cierpiał, zawsze cierpi. Życie nauczyło go bycia opornym na to uczucie, ale co się stanie gdy ktoś nagle rozgrzeje jego serce?
APARYCJA:

  • Wygląd zewnętrzny:
  • - Psa: Niektórzy nie są pewni czy to na pewno pies, wyglądem przypomina wilka Jego matka była Tamaskanem, a ojciec... pierwszym lepszym Saarlooswolfhond'em. Poeta jest psem umięśnionym, ale nie ciężkim, posiada bardzo zwinne ciało i długie nogi. Jego sierść nie jest ani długa, ani krótka, ale ciepła. Posiada mocne szczęki. Jego oczy są koloru szarego.
  • - Człowieka: Wysoki czarnowłosy męszczyzna, chudy. Posiada tatuaż skowronka na szyi, skrzydlatego wilka na plecach. Ubiera się na czarno, nosi bluzy z kapturem. Posiada szare oczy.
  • Głos: Twenty one pilots [Heathens] 
  • Wyróżniające: Rany na ciele są raczej powszechne wśród zabójców i on je posiada, tak to chyba jego wilczy wygląd.

HISTORIA PRZED DOŁĄCZENIEM: Urodził się na wysypisku śmieci z dwoma siostrami i po miesiącu był już jedynakiem. Matka pewnego dnia wyniosła martwe córki z gniazda. Urodziły się one z krótką sierścią i zamarzły z zimna, szary szczeniak miał szczęście. Terabi - matka, przychodziła do niego dwa razy dziennie by go nakarmić, więc nikt go nie pilnował, robił co chciał, spał gdzie chciał, rozmawiał z kim chciał. Wtedy znaleźli go ludzie. Wilki słynęły ze swojej siły, dlatego malucha za niezłą sumkę sprzedano na psie walki. Tam poznał starego owczarka niemieckiego, którego pragnieniem było mieć syna i Silence, jak go nazwał stał się jego synem i wychowankiem, a ten traktował Night'a jak ojca. Ludzie szkolili wilczka w dzień, a owczarek w nocy. Pierwszy raz został wystawiony do walki gdy miał rok, jego przeciwnikiem był Night. Silence na początku nie potrafił go zaatakować, ale w końcu coś w nim pękło, wszelkie więzy, które łączyły go ze starym owczarkiem przestały istnieć, liczyła się wygrana i wygrał zabijając przybranego ojca, to był pierwszy krok do depresji. Potem psie walki odkryto i usunięto, a psy miały zostać uśpione. Nasz Silence in the Nightmare - tak nazywano go na walkach, uciekł im. Był postrachem ulicy dopóki nie spotkał Mili, która go w pewnym sensie odmieniła, czuł, że coś czuje, była dla niego oczkiem w głowie. Kochał ją nade życie. Mieli razem dwoje szczeniąt: Diabla i Angel, jednak wszystko rozsypało się w proch gdy okazało się, że Mili go zdradzała. Wściekły, chciał zabrać dzieci i odejść na zawsze, mimo, że dalej ją kochał. Wtedy okazało się, że kochanek Mili miał inne intencje do niej, niż się tego spodziewała - zabił ją, a potem dopadł Diabla i Angel. Był to syn psa, którego Nigihtmare zabił na arenie i teraz mścił się, nazywał się Dead. Silence in the Nightmare postanowił uciec przed tym psem i jego gangiem, tak właśnie znalazł się tu. Jednak nie należy tylko do Danger Dead, a też do Legionu Morderców, który właśnie przeciwstawia się gangowi Dead'a, od tego czasu też nazywa się "Poeta".
TOWARZYSZ: "Nie mam przyjaciół, mam tylko wspólników, których mogę zabić wtedy kiedy będę miał ochotę."- jednak wyjątkiem jest czarny kocur o imieniu Ramzes, nie zabiera go do sfory, kot zazwyczaj zostaje w domu.
ZAUROCZENIE: Dlaczego nikt nie lubi gorzkiej czekolady? - Bo jest nie dobra, nie spełnia oczekiwań.
RODZINA:
- Matka nazywała się "Terabi", nie pamięta jakie imię mu nadała. Mili kiepskie stosunki. Ona nie okazywała mu miłości, tylko go karmiła, on zaś nie mówił jej "mamo" tylko zwracał się po imieniu. Koniec końców został zabrany przez ludzi, a ona popełniła samobójstwo myśląc, że jej syn nie żyje.
- Ojciec był dla Poety nie znany, ale nazywał się Heartquake i był rasowym Saarlooswolfhond'em. Matka kiedyś wspomniała, że ma "jego oczy". Heartquake mieszkał w domu jakieś trzy kilometry od wysypiska. Do spotkania jego z Terabi doszło przez przypadek gdy rasowy pies wyrwał się właścicielowi spłoszony gwałtownym ruchem samochodu. Skończył zamordowany przez samochód w czasie powrotu do domu.
- Rodzeństwo pamięta ten pies jak przez mgłę, były to dwie siostry - jedna jaśniejsza, druga ciemniejsza. Niestety zmarły po miesiącu z powodu wyziębienia. Jedna z nich była oczkiem w głowie matki i po jej śmierci, przestała okazywać uczucia. Wyglądem przypominały ojca, ale miały oczy matki.
- Night był przybranym ojcem Poety, to on nadał mu imię "Silence in the Nightmare". Był owczarkiem niemieckim o dość ciemnym umaszczeniu. Urodził się na psich walkach od rasowych rodziców, on sam jednak rodowodu nie posiadał, więc był w typie. Był też jednym z najlepszych walczących psów. Nie miał szczęścia w miłości, kochał szczenięta. Został zamordowany przez przybranego syna na arenie.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Ma małe mieszkanie w mieście i jaskinie na uboczu w lesie Danger Dead.
CIEKAWOSTKI:
- Należy do gangu: "Legion Morderców".
- Kiedyś walczył na arenie.
- Ma objawy cukrzycy, dlatego ogranicza ten produkt.
- Najchętniej kręci się w okolicy miasta i rzeki łowieckiej.
- Ma jedną trochę krzywą nogę - efekt psich walk.
- Matka potrafiła zmieniać się w człowieka i to po niej ma tę umiejętność, jednak odkrył ją gdy dotarł do tych terenów.
- Miał problemy z narkotykami, ale porzucił to, jednak...
- ...przerzucił się na papierosy, pali dwa szlugi dziennie.
- Jako człowiek pracuje w barze na dziennej zmianie (od 8 do 14) w czwartki, piątki i soboty, starczy mu na utrzymanie domu i papierosy, a jedzenie zdobywa polując.
- Uwielbia pływać, jednak boi się wejść do morza, woli stawy, rzeki itp.
- Jako człowiek posiada kota, jednak ukrywa go wiedząc, że to jedyna istota, która jak kolwiek go szanuje i lubi, dlatego radością by sprawiło Dead'owi zabicie go. Kocur wie, że jego właściciel zmienia się w psa.
- Bardzo szanuje HooDoo Day'a, wydaje się być jego "pokrewną duszą".
LINK DO ZDJĘCIA CZŁOWIEKA: >Klik< Źródło: >Klik<

Karou!

Źródło: www.ynet.co.il/home/0,7340,L-11806,00.html
IMIĘ: Karou.
PŁEĆ: Samica.
WIEK: 3 lata jako pies.
MOTTO: ''Od ciebie zależy, jak daleko się posuniesz. Nigdy się nie dowiesz, dopóki nie spróbujesz.''.
OBSADA: Zabójca, jakżeby inaczej.
OSOBA: Karou to zmienna, uparta i stanowcza suczka. Jest typem liderki; lubi mieć ostatnie zdanie, decydujący głos w każdej sprawie. Bywa, i to często, wredna, dociekliwa i tajemnicza. Jeśli coś chce, posunie się do prawie wszystkiego, aby to osiągnąć. Dosyć bezpośrednia, rzadko interesuje się tym, co nie dotyczy jej i jej spraw i interesów. Ma swoje tajemnice, ale nie każdemu pozwala je mieć. Ma dar przekonywania i wyciągania z ludzi prawdy i sekretów. Jest cierpliwa, ale nie zawsze. Nieufna, nie ufa byle komu. Rzadko się załamuje, poprawka - ona nigdy się nie załamuje. Publicznie zawsze zachowuje zimną krew. Nienawidzi poniżania... Jej samej. No cóż, ona dba w większości tylko o własne interesy. Jest bardzo asertywna, opanowana nieskończenie. Jednak czasem wybucha... Wtedy lepiej unikać jej jak ognia. Karou jest mistrzynią ciętej riposty. Zawsze ma gotową odpowiedź. A nawet kilka. To cicha woda, diablica w ciele anioła. Miła, pomocna i posłuszna to jej zdecydowane przeciwieństwa. Karo jest indywidualistką mściwą jak mało kto, w dodatku bardzo pamiętliwą, mającą bardzo długą pamięć i niełatwo wybaczają, jeśli to w ogóle robiącą. Rzadko robi coś, co nie wyjdzie na jej korzyść. Trudno ją przekonać, za darmo nic nie zrobi. Jej nie przekonasz ani nie oszukasz... Ale ona ciebie tak. Karou to pewna siebie, sprytna i uparta ryzykantka, która nigdy się nie poddaje. Jest podstępna, wredna, złośliwa i przebiegła. Zawsze walczy do końca, aż osiągnie swój cel. Karo nadużywa ironii i sarkazmu. Ukrywa swoje emocje, nic po sobie nie pokazuje: cały czas ma na sobie maskę obojętności. Ma wiele pomysłów, jest ambitna i zawsze dąży do celu. Nie jest skora do pomocy, niewiele rzeczy niezwiązanych z nią ją interesuje. Ma cięty język i na każdą wypowiedź gotową ripostę... Zazwyczaj. Nie przejmuje się tym, co inni mogą o niej powiedzieć. Szczera do przesady, a może do przesady nieszczera? Karo potrafi mistrzowsko kłamać, oszukiwać, zwodzić i udawać. Jej nie przegadasz. Ona ma swoje zdanie, liczy tylko na siebie i zawsze stawia na swoim. Nienawidzi przegrywać, jednak potrafi robić to dumnie. Taka właśnie jest - dumna. Ta dziewczyna jest również podejrzliwą jak mało kto, zmienną i bardzo nieprzewidywalną, w pełni samowystarczalną egoistką, która jednak kocha rozkazywać i manipulować. Nienawidzi za to, gdy ktoś wydaje jej polecenia. Często wywyższa się, ale nie lubi, gdy ktoś to robi. Do wszystkiego podchodzi z dystansem. Przed nikim się nie otwiera, jeśli ktoś się do niej zanadto zbliży to go zbywa. Cicha, jednak nie małomówna. Skrywa wiele tajemnic, których nikt nie zna. Stanowcza, zawsze stawia na swoim, o wojowniczej duszy. Wytrwała w dążeniu do celu. Ma stalową duszę, nigdy nie okazuje strachu. Sprawia wrażenie takiej, której nic nie rusza. Nie jest naiwna, nigdy się nie nabiera. Nie zadręcza się problemami, ale nigdy nie odpuszcza. Karou jest niezależna, do przesady cierpliwa i asertywna. Jest nieugiętą, nieustępliwą, sprytną i waleczną buntowniczką. Zasady i dane słowa nagina tak, by jej było najlepiej. To dziewczyna skryta, która nikomu nie ufa, zamknięta w sobie. Czasem bywa arogancka, oschła i zimna. Nigdy nie ulega i nigdy nie okazuje litości. Jest osobą bardzo opanowaną, niewiele rzeczy jest w stanie nią poruszyć, a jeśli już, to nie okazuje tego po sobie. Niewiele rzeczy ją rusza, potrafi być niewzruszona i najczęściej taka jest. Nie jest dociekliwa, ale chciałaby wszystko wiedzieć. I wie wiele, gdyż mało jest rzeczy, które można przed nią ukryć. Karo nie mówi dużo, jeśli nie czuje takiej potrzeby. Mimo wszystko zna swoje granice i dostosowuje się do nich, na ogół niechętnie. Potrafi być rozsądna - nigdy nie przecenia swoich możliwości. Nie wtrąca się w nie swoje sprawy. Nie marzy, bo wie, że nie warto, a poza tym, ma wszystko, co potrzebne do ogromu szczęścia.
APARYCJA:
Wygląd zewnętrzny:
- Jako pies - Ma prostą, gęstą, gładką sierść. Z umaszczenia przypomina wilka europejskiego. Budowa ciała mocna, aczkolwiek lekka i proporcjonalna, odpowiednia dla rasy. Karou posiada 61 cm w kłębie, a jej waga wynosi równe 30 kg.
- Jako człowiek - Dziewczyna przeciętnego wzrostu, szczupła i zwinna. Dosyć blada cera. Włosy długie, kręcone, niebieskie, w odcieniu rozjaśnionego lapisu-lazuli. Oczy czarne, lekko skośne, stosunkowo duże. Proporcjonalna budowa ciała.
Głos: Jula [Będę za Tobą]
TOWARZYSZ: Ruda lisiczka o imieniu Titu.
ZAUROCZENIE: Prędzej psom wyrosną skrzydła niż Karou się zakocha.
RODZINA:
- Elisa - matka, stanowcza i troskliwa, chcąca dobrze dla każdego, ale dla siebie najbardziej.
- Matt - ojciec, egoista zawsze z kamienną maską na twarzy.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Jaskinia nad Rzeką w Moczarach. Przytulnie i miło, nieprawdaż?
LINK DO ZDJĘCIA CZŁOWIEKA: >Klik<
Źródło: >Klik<

Praca konkursowa!

Praca plastyczna
Miriam

Praca konkursowa!

Praca plastyczna
Noel

piątek, 21 października 2016

Ozuye - Zoja!

Źródło: Zdjęcie autorki formularza
IMIĘ: Zapytasz ją o imię, nie odpowie ci, ona uważa się za bezimienną, dawniej zwano Ją Ozuye - Zoja. Bywa, że ktoś powie do niej Zula.
PŁEĆ: Samica/Kobieta
WIEK: 3 lata
MOTTO: "Jeśli ktoś maluje sobie tarczę na własnej piersi, powinien się liczyć z tym, że prędzej czy później ktoś w nią wyceluje."
OBSADA: Wojowniczka
OSOBA: Ozuye to jedna, wielka tajemnica, doprawdy... Nikt nie wie co się z nią działo wcześniej, co się dzieje teraz, jakie emocje ją trzaskają, ale jedno jest pewne, jedno co mogą się po niej spodziewać to ataku, znienacka, oburzenia i poirytowania. Na jej twarzy uśmiech się pojawia jak kropla zesłana z słońca, raz, na jakiś czas. Często chodzi smutna i przygnębiona, dlaczego? Cóż, chyba żadnemu chłopcu nie udało się tego rozwikłać... Co jeszcze można powiedzieć o Zoji ? Uparta, zaciekła, wredna i może nawet egoistyczna, poza tym bardzo pracowita, nie należy do leniwych, kiedy nie ma zrobić ze swoją energią - walczy, bądź prowokuje do walki, by móc byle się wyżyć. Nienawidzi wszystkich i wszystkiego, bądź ma taki stosunek, prościej by było opisać ją jako osobę dosłownie bez uczuć, serce z kamienia i owszem, można by było się zgodzić z tym, gdyby nie istniały uczucia takie jak nienawiść, mściwość czy też po prostu . Uważa się za antypatyczną osobę, bezwzględną, wie czego chce i sama też umie sprostać wszystkim wymaganiom. Tajemnica wiąże się też z bojaźliwością, jaki ma stosunek co do innych? Zimnych, dystansowy, jest niezależna od nikogo, Perfidnie uprzejma i kulturalna....
APARYCJA:

  • Wygląd zewnętrzny: Jako pies porusza się na długich, mocnych łapach, jej postura pozwala na lekkie i zwinne poruszanie się, chodzi z dumą, jako człowiek i jako pies, mierzy 57 centymetrów w kłębie, umaszczona w kolorach czekoladowo białym. Oklapnięte uszy, jedno z nich czasem unosi się w góre będąc w pół złamanym, oczy ma koloru złocistego. Jako człowiek porusza się równie zwinnie, świetnie włada mieczem, jej ciało jest elastyczne, włosy ma koloru jasnego blond, często splatane w warkocze, chodzi równie dumna jak i w ciele psa.
  • GłosBirdy [Skinny Love]
  • Wyróżniające: Na łapach ma charakterystyczne plamki, jak i ich ułożenie.

TOWARZYSZ: Nie posiada.
ZAUROCZENIE: Oh! Romeo! Zrań mnie a skończysz z nożem w sercu.
RODZINA: Nie ma rodziny.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Raz tu, raz tam... Najczęściej ukrywa się w górach, tam ją najczęściej spotkasz, nigdy nie miała konkretnego miejsca.
CIEKAWOSTKI:
~ Była niegdyś w straży
~ Walczyła z gladiatorami
~ Mało pije, mało je, co sprawia, że jest nieco chuda i prawie zawsze odwodniona.
LINK DO ZDJĘCIA CZŁOWIEKA>Klik< Źródło: >Klik<

czwartek, 20 października 2016

HALLOWEEN!

Zbliża się wielkimi krokami... A więc z tej okazji jest konkurs!
a) Praca z opowiadaniem...
Napisz opowiadanie o tym, jak wyruszyłeś do miasta zbierać cukierki, w opowiadaniu musi znaleźć się wątek o nietypowej, śmiesznej przygodzie bądź napiętej sytuacji. Wymagane jest min. 200 słów.
b) Praca plastyczna...
Praca do wykonania na kartce, bądź komputerze, muszą się na niej znajdować psy oraz klimat Halloween.
c) Praca fotograficzna...
Zrób zdjęcie swojego psa o klimacie Halloween, głównie pod uwagę będzie brana pomysłowość, oraz to jak bardzo zdjęcie utrzymuje klimat halloween.

NAGRODY
 Praca z opowiadaniem...
1 miejsce: Możliwość zmiany zdjęcia psa, wybranie drugiego dostępnego stanowiska, możliwość posiadania 4 psów nie urodzonych w sforze
2 miejsce: Możliwość zmiany zdjęcia psa

Praca plastyczna...
1 miejsce: Wybór drugiego dostępnego stanowiska, możliwość zmiany formularza, moderator (autor) na Danger Dead
2 miejsce: Wybór drugiego dostępnego stanowiska

Praca Fotograficzna...
1 miejsce: Możliwość zmiany formularza, wybór drugiego dostępnego stanowiska
2 miejsce: Możliwość zmiany zdjęcia psa

Życzę wszystkim powodzenia! :) 
~ Administrator 

Od Noela c.d Layli

Sam nie wiedział, czego znowu szukał w tym mieście. Dzień był ponury, jeden z tych, które wprawiają go w naprawdę paskudny humor. Pewnie szedłby dalej, aż szyld jakiegoś taniego baru nie przykułby jego uwagi. Tylko że się z kimś zderzył. Dlaczego nikt tu nie patrzy pod nogi? Tym bardziej, że Noel do małych nie należał. I był jedynie trzy głowy wyższy od tej dziewczyny, przecież to tak niewiele, to tylko ciupinka. Rzeczywiście szału nie ma. Z poirytowanym westchnieniem opuścił wzrok na jej blade usta, musiał się nawet nieco zagrabić.
- Jasne, aniołku - burknął, przewracając oczami.
Blondynka uśmiechnęła się przepraszająco i wyminęła go z pośpiechem. Nie był dżentelmenem i pewnie w innych okolicznościach nie schyliłby się po skrawek papieru, który jej wypadł. Teraz jednak obracał go w palcach i zastanawiał się, czy dziewczyna była warta zachodu. Na świstku ktoś niedbałym pismem zanotował jakiś adres. Zmusił się do głębszego oddechu i ruszył w kierunku zakrętu, za którym zniknęła.
- Zgubiłaś to? - zapytał, kiedy stanął tuż za nią.
Odwróciła się i z błyszczącymi oczami wzięła do ręki wygniecioną karteczkę.

Layla?

wtorek, 18 października 2016

Od Layli

Pogoda tego dnia była fatalna, przynajmniej według większości napotkanych przez Lay ludzi, lecz ona uważała inaczej. Od zawsze uwielbiała deszcz i mimowolnie uśmiechała się czując jak mała kropelka ląduje na jej nosie rozbryzgując się na wszystkie strony świata. Założyła kaptur na głowę by uchronić swoje blond kłaki przed tym darem natury. Jakoś nie chciało jej się znów suszyć włosów. Włączyła jakąś z jej ulubionych piosenek żeby jeszcze bardziej umilić sobie powrót do domu. Tylko jedną słuchawkę włożyła do ucha, tak na wszelki wypadek. I dalej spokojnie szła po tym zadbanym chodniczku nie wadząc nikomu. No, ale jak to? Lay jeszcze się nie wywaliła? O nie, tak być nie może! - Tak pewnie pomyślał ktoś tam w górze. Już miała zejść z chodnika na pasy gdy nagle... JEBS! Właśnie zderzyła się z brodatym chłopakiem, który był ciupkę wyższy od niej. Niezdara...
- Sorka - mruknęła podnosząc wzrok.

< Noel? :T >

Od Noela c.d Dream

Ze zrezygnowaniem spojrzał przez ramię na zamykające się z trzaskiem drzwi szpitala. Przed chwilą go stamtąd wykopali. Był całkiem zdrowy, przynajmniej fizycznie. Szedł ulicą, mijając kolorowe witryny sklepów. Wsadził dłoń do tylnej kieszeni i wyjął z niej kilka szeleszczących banknotów. To będzie musiało starczyć mu na zakup jakiegoś cieplejszego okrycia, bo dni były coraz zimniejsze. Teraz tylko mocniej naciągnął na czoło kaptur przechodzonej bluzy. Kątem oka dostrzegł wpatrzoną w niego młodą dziewczynę, urocza istotka zerkała na mężczyznę nieśmiało. Zwrócił się ku niej z poczuciem nagłej ulgi: nic nie dawało mu takiego ukojenia jak uścisk kobiecych ramion. Powstrzymał się jednak i nie podszedł do dziewczyny. Poszuka zapomnienia w pijaństwie i rozpuście nieco później. Chętnych kobiet nigdy nie zabraknie.
Ruszył dalej, aż przed oczami nie świsnęło mu skrzydło drzwi. Gdyby w ostatniej sekundzie nie przytrzymał go ręką, pewnie złamałoby mu nos. Kiedy zorientował się, że ma przed sobą swoją wybawczynię, zaczerpnął nagle powietrza. Miała ładną buźkę. Nieświadomie potarł palcem dolną wargę.
- Znów się spotykamy, aniołku - roześmiał się beztrosko, odrzucając głowę do tyłu. - Zaprosiłbym cię gdzieś, ale jestem spłukany - dodał szczerze ubawiony.
Westchnął przy tym lekko tak, że mogła poczuć ciepło jego oddechu na policzku.

Drim?

Od Miriam c.d Hoodoo Day

Dwoje młodych ludzi szło w milczeniu. Białowłosa co jakiś czas zerkała na swojego towarzysza, chciała go poznać jak najlepiej by wiedzieć z kim na odczynienia. Wydawał się godny zaufania, ale właśnie, "wydawał się", mimo serdeczności jaką okazał Miriam, ta postanowiła, że będzie się miała na baczności, ale nie będzie mu się naprzykrzać pokazując swoje "humorki", cóż, jest kobietą - wolno jej, a raczej takie jest myślenie większości kobiet. Cóż poradzić.
- Gdzie idziemy? - zapytała nagle.
- Myślałem nad skate parkiem, ale chyba jesteśmy trochę za starzy... - cicho zaśmiał się i gdy już chciał coś dodać, przerwała mu.
- Zależy jak rozumiesz pojęcie "starzy".
Męszczyzna zatrzymał się i spojrzał na nią uważnie, co dla Miri było trochę krępujące. Jednak nie spuściła głowy jak to miała w zwyczaju.
- Rozumiem to tak, że niektórych rzeczy nam po prostu nie wypada, ale nikt nie broni. To mój plan jest taki: najpierw coś zjemy, a w między czasie coś wymyślimy.
- Dobrze.
Poszli dalej.
<HooDoo? Takie "zdupy" x'D>

poniedziałek, 17 października 2016

Od Hoodoo Day c.d Miriam

Samiec głośno prychnął, położył się brzuchem do góry opierając o duże, najwidoczniej stare drzewo. 
- Uważaj na siebie, też mi coś. - Zaśmiał się lekko
Samica warknęła, alfa przewrócił oczyma i wstał. 
- To, że tu dowodzisz, nie oznacza, że nikt się na ciebie nie wkurwi, nikt się nie obrazi. - Burknęła. 
Hoodoo zaśmiał się, zmienił w człowieka i zaśmiał się. 
- Nie wszyscy muszą dostrzegać we mnie to, co widzą powierzchownie. Ani nie każdemu muszę rozkazywać, myślę, że większość z nas, psów, bądź ludzi umie wybrać właściwą drogę, tą lepszą i korzystniejszą. - Wytłumaczył Miracle. 
Samica patrzyła na niego dziwnie, po chwili sama się zmieniła. 
- Masz rację, Day... Nie każdy okazuje się być tym, kogo widzimy.
- Fajna ta twoja, przyjaciółka kot. - Prychnął. 
- Nie żartuj sobie. - Rzuciła na niego wzrok, jak gdyby był nożem. 
- Skoro oboje jesteśmy ludźmi, chodźmy na miasto, jako psy i jako ludzie, możemy wiele zyskać, oczywiście w jedzeniu. 
<Miriam? Nie mam już wprawy w pisaniu opek :c>

Layla!

Źródło: devianart Ksuksa Raykova
IMIĘ: Layla, w skrócie Lay
PŁEĆ: Płeć piękna
WIEK: Pięć lat
MOTTO: "Twierdzisz, że to co mówię jest chamskie? Ciesz się, że nie wiesz co myślę"
OBSADA: Psycholog
OSOBA: Lay to realistka, która zawsze dąży do wyznaczonego przez nią celu. Jest szczera. Trudno ją wyprowadzić z równowagi, w końcu często musiała pilnować swojego młodszego rodzeństwa... Opinie innych na jej temat spływają po niej jak po kaczce. Stara się pomagać, ale już parę razy ją oszukano dlatego jest dosyć nieufna do nieznajomych. Ma poczucie humoru, jednak naśmiewanie się z innych jej nie śmieszy, a wręcz przeciwnie. Śmiejesz się z słabszego od siebie? W jej oczach stajesz się zwykłym gnojem. Layla rzadko okazuje czy mówi komuś co do niego czuje, no chyba, że czuje do niego wyłącznie nienawiść. Należy do tych typów, którzy wolą być otoczeni przyjaciółmi niż znajomymi. Lepiej się czuje w małej grupie niż w tłumie. Nie znosi być w centrum uwagi. Mówi co myśli, jednak w takiej wersji żeby nikogo nie urazić. Jest tolerancyjna. Lay szanuje tylko osoby, które sobie na to zasłużyły.Jest dobrym rozmówcą, a także dokładnym słuchaczem. Chętnie ci doradzi. Zawsze wymyśli coś, by wydostać się z tarapatów. Mimo tego wszystkiego, odda życie za osobę tego godną. Jest mądra, i odpowiedzialna, jeśli musi. Boi się tylko jedynej rzeczy o której nikt nie wie.
APARYCJA:

  • Wygląd zewnętrzny:
  • > Jako sunia jest rasowym owczarkiem australijskim mierzącym jakieś 53 WK o umaszczeniu typu blue merle. Dobrze zbudowana z średniej długości sierścią oraz włochatym ogonem. Jej nos jest czarny z beżowymi plamkami. 
  • > Pod postacią dziewczyny ma długie, blond włosy i mierzy jakieś 165 centymetrów wzrostu. Zazwyczaj ubiera męskie bluzy i jeansy z dziurami plus jakieś trampki. Na prawym ramieniu ma tatuaż z czarnym wilkiem, który ma na głowie wianek z niebieskimi różami. Za to na plecach ma wytatuowane duże, czarne skrzydła. 
  • Głos: Fallulah [Give Us A Little Love]
  • Wyróżniające: Prawe oko niebieskie, a lewe niebiesko-brązowe. Pod postacią człowieka jej lewe oko staje się całe brązowe.

TOWARZYSZ: Ma kotkę rasy Manx o imieniu Paradise.
ZAUROCZENIE: Nah, nikt jeszcze nie podbił jej serca.
RODZINA:
> Matka - Rachell - troskliwa i opiekuńcza aussie. Nigdy by nie pozwoliła na skrzywdzenie jej szczeniąt.
> Ojciec - jej matka nigdy o nim nie wspominała, a Layli nigdy nie obchodziło kto jest jej ojscem.
> Młodsi bracia - Kay i Danny - kocha ich, choć są idiotami trzeciego stopnia.
> Przybrany starszy brat - Leo - choć często się kłócą, Lay kocha przybranego brata, a on ją.
> Przybrany ojciec - Kody - pokochał szczenięta swojej nowej partnerki całym sercem, a one jego.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Opuszczona jama w Lesie Potoku, a na obrzeżach miasta ma mały, biały dom z niebieskim dachem.
CIEKAWOSTKI:
> Wielbi biegać, łazić po drzewach i pływać, generalnie nie potrafi usiedzieć w miejscu.
> Uwielbia deszcz i zapach, który roznosi się w powietrzu po nim.
> Często podśpiewuje pod nosem, zwłaszcza gdy jest smutna.
> Jej ulubione kolory to niebieski i szary.
> Po wieloletnim treningu ninjutsu została kunoichi.
> W jej ludzkim domu ma schowane dwie katany, każda w innym miejscu. Wiecie, tak na wszelki wypadek.
> Często nosi przy sobie tantō (sztylet).
> Woli poruszać się w nocy niż za dnia.
> Uwielbia kreskówki i filmy animowane.
> Podobno ma talent plastyczny, przynajmniej tak mówią jej ludcy znajomi.
> Boi się występować na scenie.
LINK DO ZDJĘCIA CZŁOWIEKA: >Klik< Źródło: >Klik<

Od Dream c.d Noela

Stojąc odprowadziłam psa wściekłym spojrzeniem, dopóki ten nie zniknął pomiędzy drzewami. Jeśli takie jest jego życzenie to proszę bardzo, niech się wykrwawi w jakiejś dziurze, to już nie będzie mój problem. Odwrociłam się i powoli wrociłam do jaskini Triss, by oddać jej bandaże. Suczka nie wydawała się być zdziwiony efektem mojej próby dogadania się z Noelem. Zresztą jeśli mam być szczera to ją też nie byłam nim zbytnio zdziwiona... chociaż po cichu liczyłam, że jednak uda mi się go przekonać, aby dał sobie pomóc. Tak czy siak, teraz już byłam pewna, że byłam z góry skazana na niepowodzenie. Wróciłam do lasu Danger Dead, gdzie zaszyłam się w jednej z dość licznych w tej okolicy, ciasnych jaskiń i zasnęłam.
***
Kilka dni później wybrałam się do miasta, by kupić kilka rzeczy. Wychodząc ze sklepu sportowego, w którym udało mi się kupić cięciwę do łuku, prawie uderzyłam przypadkowego przechodnia w głowę drzwiami. Mężczyzna zdążył jednak zatrzymać je ręką.
- Uważaj co robisz - rzucił wyraźnie niezadowolony.
- Przepraszam - powiedziałam błyskawicznie, instynktownie odwracając wzrok.
Po chwili dotarł do mnie znajomy zapach, tym razem bez domieszki zapachu krwi. Podniosłam wzrok z uwagą przyglądając się człowiekowi przede mną.

<Noel?>

niedziela, 16 października 2016

Od Noela c.d Dream

Część utytłanych jego własną krwią bandaży zsunęła się z grzbietu, gdy wlekł się lasem. Nawet jeżeli jakieś rany zdołały wcześniej zakrzepnąć, teraz otwarły się na nowo. Ciemniało mu przed oczami, ale nie zamierzał dać za wygraną. Był chyba głupi, ale przetrwać chciał za wszelką cenę. Znieruchomiał i przechylił łeb na bok tak, aby suka widziała jego srebrny profil.
- Nie twoja sprawa, aniołku - burknął, nie siląc się dłużej na uprzejmość.
Uznawszy, że ta da sobie z nim spokój, ruszył do przodu. Nie uszedł jednak daleko, gdy dobiegł go jej podniesiony głos.
- Jesteś uparty jak - w przypływie emocji szukała odpowiedniego słowa - baba!
Nie odwrócił się i tym razem, nawet nie zwolnił kroku. Choć chyba udało jej się go zdenerwować. Zgrzytnął z rozdrażnieniem zębami i przyśpieszył, ignorując rwący bok.
Obrzydzenie już brało Białego, kiedy kątem oka zerkał na ociekające ropą i posoką rany. Udało mu się dotrzeć na skraj młodych brzózek, skąd widać było dachy stojących w dolinie domów. A więc miał przed sobą domniemane miasteczko. Może rzeczywiście rozsądniej będzie wylizać okaleczenia pod ludzką postacią, w dziczy stanowiłby zbyt łatwy cel. Dawno tego nie robił. Ale gdy otworzył oczy już stał na dwóch nogach. W tej formie nie był aż tak pokiereszowany. Podbite oko, kilkanaście krwiaków, w najgorszym wypadku wstrząs mózgu, ale kości nie miał pogruchotanych. Przesunął dłonią po twarz, jakby chciał się upewnić, że był taki sam jak poprzednio.

Dream?

Od Andrew'a c.d Dream

Mężczyzna zaśmiał się.
- Widzę jednak, że się trochę nudzisz. Myślę, że mają tu specjalne tarcze by postrzelać z łuku.
- To więc się kogoś zapytajmy.
Jedna z obecnych obok ich osób, wskazała im drogę.
- To teraz ty się popisz, ja tez chętnie spróbuje. - zachęcił Black.
Dziewczyna bez słowa złapała za łuk i wystrzeliła całą serię strzał, każda trafiła w równo ustawione tarcze.
- Brawo! Teraz ja.- mówiąc to złapał za dodatkowy łuk stojący w specjalnym koszu i wystrzelił pierwszą strzałę - nie trafił i cicho przeklął. Za sobą usłyszał chichot.
- Cóż, nigdy nie strzelałem z łuku...- przyznał.- Spróbuję jeszcze raz.
Po półgodzinnej próbie udało mu się raz trafić w tarczę.
- Raczej zostaje przy pistoletach.
- Idziemy? - zaczęła niecierpliwić się Dream.
- Raczej. Robi się Ciemno... Takie małe dziewczynki nie powinny chodzić same po nocy. - zaśmiał się i oberwał w bark.
- Twierdzisz, że sobie nie poradzę?
- Nie, ja to po prostu wiem.

<Dream?>

Od Dream c.d Noela

W głosie Noela doskonale było słychać, że nie ma najmniejszego zamiaru udać się do szpitala. Westchnęłam.
- Spróbuję z nim porozmawiać - odezwałam się, po czym zabierając kilka bandaży i wybiegłam z jaskini.
Dogonienie psa nie było trudne.
- Zaczekaj! - krzyknęłam.
Noel jednak twardo szedł przed siebie, a z każdym jego krokiem, bandaże, które miał na sobie stawały się coraz bardziej czerwone.
- Zostaw mnie - rzucił tylko, nawet się nie oglądając.
- Stój - warknęłam, przyśpieszając nieco i wyprzedzając go.
Zatrzymał się, patrząc na mnie spode łba.
- Pozwól sobie pomóc - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
Pies nic nie odpowiedział, zamiast tego omijając mnie i ruszając przed siebie.
- Co masz zamiar zrobić? - spytałam, patrząc za nim. - Odejść? Przecież sam wiesz, że z takimi ranami daleko nie zajdziesz.

<Noel?>

Od Saby

Nagle otworzyłam wystraszona oczy i uświadomiłam sobie, że to był sen. Tylko zwyczajny sen, z udziałem mojego martwego ojca, człowieka, który go zabił, oraz mnie, jako człowiek. Zrezygnowana wstałam i spojrzałam na wyjście jaskini. Przeszłam jej próg truchtem. Nocowałam w tej grocie, ponieważ wczoraj szalała burza, a ja nie miałam gdzie się schować. Na szczęście pojawiła się ta jaskinia. Teraz czas wrócić do swojego domu.
Sama nie wiem gdzie się znajdowałam. Obok mnie oczywiście spadał wielki wodospad, ale nie zwróciłam na niego uwagi. Nawet nie czułam pragnienia, także się nie zatrzymałam. Po prostu szłam przed siebie, aby dojść do Jeziora Kryształu, gdzie to znajdowała się moja jaskinia. Droga była dosyć długo, gdyż nie zbyt znałam te tereny i nie wiedziałam, gdzie się obecnie znajdowałam. Dlatego postanowiłam użyć swego psiego instynktu i odnaleźć ją jakoś przypadkiem. Nie zbyt wierzyłam w to, że mi się uda, ale o dziwo po kilku godzinach błąkania się bez sensu, odnalazłam to cholerne miejsce. Było ono jednak położone dosyć blisko jaskini, w której nocowałam. Po prostu pomyliłam kierunek i poszłam w przeciwną stronę. Gdy się tego domyśliłam, chciałam walnąć jak najmocniej z ścianę jaskini, aby łeb mnie rozbolał. Tak właśnie chciałam siebie ukarać, ale zamiast tego tylko spojrzałam wejście do groty. Czułam jakiś dziwny zapach…
W środku jak zawsze było chłodno. Słyszałam szum wody. Za każdym razem się zagłębiałam, a światło stawało się coraz bardziej wyraźniejsze, czułam zapach kogoś. Ktoś tu musiał być. Wbiegłam więc do środka i się zatrzymałam, widząc jakąś śpiącą sylwetkę po ścianą. Zmarszczyłam brwi, po czym podeszłam do niego. Leżał na moim legowisku, które w rzeczywistości było skórą niedźwiedzia. Stanęłam nad tym kimś i uważnie mu się przyjrzałam. Szturchnęłam tego kogoś.
- Ej, ty – nie obudził się. Prób było kilka. Owa postać miała bardzo mocny sen, więc byłam zmuszona zmienić podejście. Nachyliłam się nad jego łbem, by po chwili ugryźć go w ucho. I wtedy drgnął, obudził się.
- To moja jaskinia. Kim jesteś? – stałam wpatrzona w obcego towarzysza.

<Hunter?>

Saba!

Źródło: pinterest
IMIĘ: Saba, jednak w ludzkim świecie nazywa się Rilliana Savador (Rill)
PŁEĆ: Suka
WIEK: 3 lata, a w ludzkich chyba 18 lat
MOTTO: "Klucz bez drzwi jest niczym, a drzwi bez kluza są tajemnicą"
OBSADA: Sprzedawca
OSOBA: Uważają ja za dziwną, agresywną, zbuntowaną. Gdy to jest konieczne, wymienia z kimś pojedyncze zdania i na tym znajomość się kończy. Żyje swoim światem, aby uciec od wszelkich problemów związanych ze sforą i przyjaciółmi, których w rzeczywistości nie ma. Oddaje się samotności, gwiazdom oraz swym dziwnym wyobrażeniom. Oczywiście ona nie jest taka zamknięta w sobie i cicha. Jest bardzo miła i przyjazna, niestety ma rożne poglądy, swoje zdanie, które zawsze musi być ostatnie. Podczas rozmowy z nią może wydać ci się prostacka i wredna, gdy zacznie ci mówić, jakby to ona miała racje. Tak na prawdę jest szczera i mówi co jej do głowy wpadnie. Oczywiście nigdy nie zdaje sobie sprawę, że mogła kogoś zranić. Chowa swoje uczucia i zazwyczaj ukazuje tylko i wyłącznie powagę i znudzenie. Oraz co jakiś czas agresję, która jest dosyć częsta, bo jest bardzo nerwowa. W złe dni jest strasznie zbuntowana i nikt nie przemówi jej do rozsądku. Uwielbia łamać wszelkie zasady, przez co zazwyczaj jest w centrum uwagi, chociaż nie cierpi tego. Nie przepada za towarzystwem innych ludzi, chociaż chciałaby mieć osobę, z którą mogłaby chociaż porozmawiać. Zawsze bardziej dogadywała się z samcami, gdyż to oni zazwyczaj byli ci "źli" (zbuntowani i takie tam). Jest bardzo pomocna i ma ogromne sumienie. Pomimo takiego temperamentu zawsze wykonuje swoje zadania najniedokładniej. Nienawidzi rutyny, także chociaż raz w tygodniu musi coś odwalić, aby życie było atrakcyjniejsze. Jest bardzo tolerancyjna, jak i niecierpliwa. Reasumując - jest to dziewczyna z wybuchowym charakterkiem, szukająca podświadomie uwagi innych (chociaż tego nie dostrzega). Trzeba mieć do niej dużo cierpliwości, w przeciwieństwie do jej.
APARYCJA:

  • Wygląd zewnętrzny: Czarnowłosa dziewczyna mierząca z metr siedemdziesiąt, jak nie mniej. Ma błękitne oczy i proste włosy. Ma pokaźne kobiece kształty. Zazwyczaj ubiera się w ciemne kolory
  • GłosCome Little Children
  • Wyróżniające: -

TOWARZYSZ: Posiada własnego pająka, a dokładniej tarantulę o imieniu Ruby
>Klik<
Posiada do tego węża Sam'a, który jest anakondą
>Klik<
ZAUROCZENIE: ---
RODZINA: Wydziedziczyła ją
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Jezioro Kryształu oraz ma wynajęte małe mieszkanie w mieście
CIEKAWOSTKI:
- Cierpi na astmę, przez co ma ograniczony zakres sportu
- Dawniej była piłkarzem, jednak teraz nawet nie wie, czy potrafiłaby trafić w piłkę
- Panicznie boi się wielorybów
- Ma uczulenie na nabiał, przez co musi uważać, na jedzenie
- Prowadzi ludzkie życie, jednak aby nie zapomnieć o zwierzęcym życiu, dołączyła do tej sfory
- Pracuje jako wolontariusz w schronisku
LINK DO ZDJĘCIA CZŁOWIEKA>Klik< Źródło:  >Klik<


Od Noela c.d Dream

Starał się ugładzić chaos w swojej głowie. Już od kilku miesięcy. Srebrny odwrócił wreszcie oczy od suki, bo bidulka peszyła mu się pod intensywnością jego spojrzenia. Mógł wstać i pokazać jej, że twardy z niego drań. Ale po co robić z siebie pozerskiego osła? Na krótką chwilę przymknął powieki i zewsząd otoczyła go przytulna ciemność. Jedynie uszy psa zwróciły się w kierunku wejścia do jaskini, bo stanęła w nim czarna medyczka. Przyszła pewnie, by zmienić mu opatrunki.
- Poradzę sobie - uprzedził ją i podniósł się z syknięciem.
- Wątpię - mruknęła, ale nie zbliżyła się.
Osłabione białe ciało zachwiało się, przybrał nieco naburmuszony wyraz pyska. Jasne, mądrze zrobiła. Nawet poważnie ranny Noel był nieprzewidywalny. Zacisnął kły, aby skupić myśli na czymś innym niż ból.
- To może się ładnie nie zagoić - stwierdziła medyczka, mrużąc ślepia. - Mogę ci pomóc, ale obawiam się, że nie dasz sobie tej pomocy udzielić - dodała z przekąsem.
Miała rację. Lodowy błękit ślepi Noela, który przed momentem błyszczał na tle ciemności, zniknął, gdy ten bezpardonowo wybył na zewnątrz. Może ucieczka była jego sposobem, aby uniknąć rzucenia się rozmówcy do gardła. Przystanął jeszcze, słysząc głos czarnej suki.
- W niewielkiej odległość stąd leży miasteczko. Jeżeli umiesz zmieniać się w człowieka, idź do szpitala - zawołała za nim.
- Może się tam wybiorę - odparł, choć nawet tego nie przemyślał.
Głos go zdradził, trącił fałszem. Nie pójdzie do szpitala.

Dream?

Od Miriam c.d Hoodoo Day

Suczka tylko spojrzała za oddalającym się psem. Kotka mruknęła pytająco.
- Wydaje się być godny zaufania.
- Nie jestem pewna...- odpowiedziała Miri. - Nie wiesz jak zareaguje gdy zobaczy jak się zmieniam...
- Ale na razie Cię nie odtrącił.
- Cóż, już spotkałam takich, którzy najpierw się uśmiechali, a potem tylko czekali na okazję by wbić mi miecz w serce...
- Więcej optymizmu, Miri.
- Dobra, chodźmy.
Przeszły się kawałek, a potem zawróciły z powrotem do Day'a. Miriam spojrzała na psa.
- Wybraliście już jaskinie? - zapytał pies.
- Coś tam mamy. - odpowiedziała kota i po chwili dodała. - Ja pójdę ogarnąć jaskinie, a was zostawię samych.
Suczka wyczytała w oczach kotki śmiech, więc cicho warknęła, ale po chwili ciepło dodała.:
- Ale uważaj na siebie.
Po chwili kotki już nie było.
<Day?>

Od Dream c.d Noela

- Nazywają mnie Dream - odpowiedziałam na pytanie, aby po chwili kontynuować - Ale tak sie składa, że to nie ja się tobą zajmowałam.
Pies wciąż mi się przyglądał, przez co czułam się trochę dziwnie, bo nie przepadałam za byciem w centrum uwagi.
- A ty jak masz na imię? - spytałam po chwili.
Przez dłuższy czas pies nie odpowiadał, najwyraźniej odpłynął gdzieś myślami. Powoli już przestałam liczyć na to, że nieznajomy się odezwie, kiedy jednak usłyszałam odpowiedź.
- Jestem Noel - pies posłał mi niewyraźny uśmiech, który po chwili zmienił się w grymas bólu.
- Powinieneś odpoczywać - odezwałam się.
W odpowiedzi pies jedynie przewrócił oczami.

<Noel?>

sobota, 15 października 2016

Od Dream c.d Andrew'a

Zmrużyłam oczy, przez chwilę zastanawiając się czy powinnam się zgodzić.
- Okej - wciąż nie byłam pewna, czy nie będę żałować tej decyzji. - Chodźmy.
Ominęłam Andrew'a, chowając łuk i kołczan ze strałami.
- Chętnie zobaczę czy na prawdę potrafisz strzelać, czy tylko miałeś farta - dodałam zakładając ręce na piersi.
***
Stałam w ciszy obserwując jak nowy strzela, ale kiedy przyszła moja kolej odmówiłam strzelania. Broń palna nie była czymś, co lubiłam, mimo, że z większości pistoletów czy karabinów, które dane mi było przestrzelać trafiałam do celu. Po prostu strzelanie z łuku wydawało mi się dużo ciekawsze. Andrew jedynie wzruszył ramionami, po czym załadował magazynek i wrócił do strzelania, a ja do obserwowania, jak kolejne pociski trafiają w tarczę.
- Nieźle - odezwałam się, gdy wystrzelał cały magazynek. - Czyli jednak czasem trafiasz.
Chłopak odwrócił się przez chwilę patrząc jak obracam w dłoni pustą łuskę po czym odezwał się.

<Andrew? wiem, że słabe>

Hunter !

Źródło: devianart
IMIĘ: Hunter of the Shadows ale skraca sie to do Hunter.
PŁEĆ: Pies, samiec, mężczyzna
WIEK: 4 lata
MOTTO: "Kto pierwszy ten lepszy, kto głupi ten pieprz*y, kto silny ten rządzi, zacząłeś to skończ, nie byłeś to bądź"
OBSADA: Płatnerz
OSOBA: Można powiedzieć że macie przed sobą kulturalnego psa i będzie to prawda. Ale tylko po części. Hunter to agresywny pies w stosunku do innych i nie lubi jak ktoś nim pomiata. Woli samotność niż ciągle i nużące towarzystwo innych psów. Coś jeszcze? Otóż to osóbka o wyjątkowo wysokiej samoocenie co z jednej strony jest plusem a z drugiej minusem. O ile Hunter jest okropnym pocieszycielem to z wielką łatwością da radę zniszczyć ci psychikę tak abyś popadł w wieczną depresje. To nie jest uczciwa istota tylko podstępny pół człowiek, pół pies, który zawsze ma świetnie dopracowany plan wszystkiego. Osoba ta jest bardzo charyzmatyczna, i nie brak jej poczucia humoru zarówno tego sarkastycznego jak i zwykłego. Hunter zachowa twoją tajemnice tylko dla siebie i będzie ją trzymał aż do śmierci. Jest wierny swojej rodzinie, przywódcy, kolegom... Ale wybryki zdarzają sie każdemu, co nie?
APARYCJA:

  • Wygląd zewnętrzny: To wysoki chłopak o brązowych włosach i czarnych oczach. Mierzy jakieś 176 cm. Jako pies jest czarnym Groendael'em. Ma wtedy jakieś 70 cm WK.
  • GłosLil Wayne [Sucker for Pain]
  • Wyróżniające: Blizna na plecach.

TOWARZYSZ: Nie posiada go.
ZAUROCZENIE: Brak....
RODZINA: Nie żyją... Z wyjątkiem jego porzuconej siostry.
Matka - Suriaki
Ojciec - Nathan
Brat - Nike
Siostra - Samatha
Porzucona siostra - Nothing; Elizabeth
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Jaskinia koło jeziora odpowiadała mu najbardziej. Trzeba przyznać że bardzo ciężko ją zauważyć jak i sie do niej dostać bo jest ona na dużym starym dębie.
CIEKAWOSTKI:
~ Ma uczulenie na miód
~ Miał kiedyś białaczkę i czasem ma nawroty choroby
LINK DO ZDJĘCIA CZŁOWIEKA: >KLIK< Źródło: >KLIK<