wtorek, 1 listopada 2016

Od Saby - Halloween

Halloween, co to takiego? Amerykańskie święto, gdzie dzieciaki przebierają się za potwory i chodzą od drzwi do drzwi prosząc o cukierki. W tym mieście to też się obchodzi, a ja miałam zamiar z tego skorzystać. Po za tym tak się umaluję, że nikt nie pozna.
Najpierw zajęłam się ubraniami. Znalazłam czarną za dużą koszulkę i tego samego koloru spodenki do kolan. Chwyciłam nożyczki w dłoń i zaczęłam przypadkowo je rozcinać, aż wyszedł mi zamierzany wygląd. Jednak pod spód musiała ubrać czarną koszulkę na ramiączkach, aby nie było mi widać stanika, gołego brzucha i pleców. Na nogi nałożyłam zwykły czarne tenisówki i krótkie czarne skarpetki. Potem zajęłam się twarzą. Najpierw użyłam bardzo jasnego podkładu, aby moja cera dorównywała trupowi. Następnie użyłam czarnej kredki i zaczęłam wyznaczać wszelkie kontury, a te większe miejsca pomalowałam czarną farbą do twarzy. Kredką zaznaczyłam niektóre miejsca, aby nie rozmazać i dodać świetny efekt. Białą kredką dodałam zęby, a następnie dorysowałam na szyi kręgi, jako kręgosłup, podkreślając obojczyki.



Gdy końcowy efekt mnie zadowolił, natapirowałam włosy, a potem chwyciłam koszyk i wyszłam z domu. Zaczęłam od swojej dzielnicy.
- Cukierek albo psikus! - mówiłam z radością.
Przemierzałam prawie całe miasto, nie opuszczając ani jednego domu. Z czasem dołączyli do mnie inni, można powiedzieć, że znalazłam znajomych, ale na krótko. Gdy dzień, a raczej noc dobiegał końca, ja wylądowałam przy jakimś starym domu przy lesie. Mogłam go porównać do takich z horrorów, ale w rzeczywistości otworzyła mi bardzo miła staruszka. Akurat miała iść na przystanek. Może i nie dała mi cukierków, ale sama powinnam już wracać do domu i także musiała iść na przystanek. Poszłyśmy tam razem. Okazało się, że z łatwością mogłam znaleźć wspólny język ze starszą panią, co mi się spodobało.
Na przystanku nie było nikogo, a on sam był położony w miejscu odludnym. Nigdzie nie było żadnego domu, budynku, czy nawet samochodu. Sprawdziłam rozkład autobusów. Mój miał przyjechać za pół godziny, także miałam jeszcze dużo czasu. Niestety po paru minutach przed nami pojawiła się trójka mężczyzn. Najpierw oczy im zaświeciły, a potem ukazali się z uciętymi głowami w dłoniach. Musiałam przyznać, że się przeraziłam, ale jednak stanęłam przed staruszką, aby nic jej nie zrobili. Zaczynali podchodzić. Jednej miał metalową rurę, drugi kij bejsbolowy, a trzeci nóż. Przełknęłam gulę w gardle i kazał im się wynosić. Jeśli co do czego dojdzie, albo zginę, albo zdążę ich zagryźć jako pies. Na szczęście zobaczyłam światło, co oznaczało, że autobus jechał. Zdziwiłam się, że tak szybko. Zaczęłam machać ręką, aby się zatrzymał, podczas gdy oni się wycofali i zniknęli. Już miałam nadzieję na spokojny koniec, jednak autokar odjechał nie zatrzymując się. To mnie całkowicie zniszczyło od środka. Po paru sekundach oni znowu się pojawili. Byłam już gotowa do walki, obiecując kobiecie, że nic jej się nie stanie. Ona jednak kazała mi być spokojną i się nie odwracać. Nie rozumiałam dlaczego. Miałam zamknąć oczy i nie patrzeć. Zgodziłam się, bo w jej oczach dostrzegłam jakiś błysk. Skinęłam głową. Stanęłam znowu tyłem do niej, a oni jakby zniknęli. Spokój wrócił do połowy, a gdy zamknęłam oczy, zaczęłam się bać. Po jakimś czasie słyszałam dziwne dźwięki, jakby ryk jakiegoś potwora. Krzyk ludzie i łamania kości. Z oczy pociekło mi parę łez i zamarłam ze strachu. Te odgłosy mnie zamroziły. Krzyki, piski, błagania o litość i... ten ryk... Niczego nie rozumiałam. O co tu chodziło? Ale jednak nie potrafiłam otworzyć oczu, aż w końcu nie usłyszałam jadącego samochodu. Otworzyłam oczy i pomachałam ręką. Gdy się odwróciłam, kobieta siedziała w tym samym miejscu co wcześniej, a oni... zniknęli. Została tylko krew. Jednak o nic nie pytałam, tylko pożegnałam się ze staruszką i wróciłam do siebie.

KONIEC

A co się stało na prawdę? Babcia nie była zwykłym człowiekiem, a krew nie wzięła się znikąd...
>Klik<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz