piątek, 4 listopada 2016

Od Andrew'a c.d Saby

- Nie wiem... Nie liczę - przyznał spokojnie męszczyzna.
- Jak to?
- Normalnie, robiłem je bez zwracania uwagi na ilość.
- Aha...
Znów nastała niezręczna cisza, która wręcz nudziła Andrew'a. Potrzeba było mu wrażeń.
- Wiesz co... Zamiast siedzieć tu w domu, chodźmy na miasto.
- Niech będzie. - widać było, że Saba również się nudziła.
We dwoje szybkim krokiem wyszli "na miasto". Rozglądali się po uliczkach i ogólnie nudzili się. Ulice miasta były tego dnia wyjątkowo spokojne, ale jak pewnie wiadomo to dopiero cisza przed burzą. Andrew usiadł obok fontanny i popijał zakupioną wcześniej kawę. Po prostu ten dzień zapowiadał się choler*nie nudno. Saba uważnie obserwowała okolicę i z ciekawskim połyskiem w oku spoglądała na żuli, którzy trzymali coś w worku. Szybkim krokiem zbliżyła się do nich.
- Co macie? - zapytała.
- A co Cię to!? - zawarczał jeden jak pies. Wtem za Saby wyrósł Andy i od razu żule uciekły porzucając worek.

<Saaaabaaaa ;-; boże jaki brak weny ;-; ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz